Z perspektywy czasu, można zaryzykować stwierdzenie, że działania Kremla zapoczątkowane jeszcze przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego.
Szantaż Kremla się nie powiódł
Mimo początkowego zamieszania, które przez kilka miesięcy ogarnęło Europę po tym, jak Gazprom rozpoczął swój szantaż, jeszcze przed rozpoczęciem wojny, teraz sytuacja wróciła do normy. Ceny gazu na rynku europejskim są niemal identyczne z tym, co notowano dwa lata temu, czyli zaraz po odmrożeniu gospodarek z pandemicznych lockdownów.
Jedna z broni Kremla, którą miał być nacisk na Unię Europejską, poprzez odcięcie jej od kluczowego surowca, przestał działać dużo szybciej, niż najprawdopodobniej planowała Moskwa. Kraje Europy Zachodniej błyskawicznie przestawiły się na dostawy gazu ze Skandynawii, a także masowe transporty LNG z USA, czy Kataru. Metanowców z tych kierunków było tak dużo, że przed gazoportami ustawiały się korki. UE zrozumiała, że to właśnie gazoporty są wąskim gardłem jeśli chodzi o bezpieczeństwa energetyczne regionu.
Gaz zbliża się do 400 dolarów
Czerwcowe kontrakty terminowe na gaz na indeksie TTF wyceniane były 8 maja na 407,5 dolara za tysiąc metrów sześciennych. Jest to cena, którą widziano ostatnio dwa lata temu. Jeśli zniżki będą się utrzymywać, to już niebawem możemy być świadkami najniższych cen od czasów pandemii koronwairusa.
Spadki cen gazu ziemnego w Europie trwają niemal niezmiennie od marca 2022 roku. Kraje Zachodu potrzebowały więc nieco ponad roku na nie tylko ustabilizowanie rynku, ale także znalezienie takich źródeł i sposobów dostaw, że surowiec jest tańszy od tego, który jeszcze przed wojną trafiał gazociągami z Rosji.
Czytaj też:
Rosyjski gaz płynie do Polski. „Nie ma sankcji na poziomie UE”Czytaj też:
Rosyjski szantaż się nie udał. Gazu mamy aż za dużo