Jeszcze trzy lata temu Indie chwaliły się wzrostem gospodarczym na poziomie 9 proc. Teraz kraj, który zamieszkuje niemal 1,3 mld osób, notuje wzrost PKB na poziomie 4,5 proc., czyli podobny do tego obserwowanego jeszcze niedawno w Polsce. Jest to najniższy poziom od początku 2013 roku. Dokładnie rok temu gospodarka rosła w tempie 7 proc., ale od sześciu kwartałów systematycznie spada.
Osobista porażka premiera
Jest to najniższy poziom notowany pod rządami premiera Narendry Modi, który obiecał, że co roku tworzył będzie miliony nowych miejsc pracy, a gospodarka będzie rozkwitać. Dane pokazują odwrotny trend. Produkcja przemysłowa w Indiach spadła w ostatnim kwartale o 1 proc. W analogicznym okresie zeszłego roku ten sektor rósł o 6,9 proc. Największy kryzys w trzeciej gospodarce Azji, widać w przemyśle samochodowym. Wynika to ze zdecydowanie niższego popytu na rynku. Słabe nastroje konsumpcyjne odbiły się także na innych sektorach. Unilever twierdzi, że musi obniżać ceny wielu swoich produktów ze względu na trudności ze sprzedażą.
Indie znalazły się więc na ścieżce, którą podążają obecnie Chiny. Po latach wydostawania się z zapóźnień dotarły do poziomu, gdy o spektakularny wzrost gospodarczy może być dużo trudniej. Nie będzie dało się go osiągnąć wyłącznie za pomocą taniej siły roboczej, ściągania inwestorów zagranicznych oraz pompowania inwestycji infrastrukturalnych.
Czytaj też:
Polska jest europejskim liderem wzrostu. Nie może jednak zapominać o ochronie klimatu