Orban też nie chce ukraińskiego zboża. Rolnicy krytykują zakaz

Orban też nie chce ukraińskiego zboża. Rolnicy krytykują zakaz

Spalone pole pszenicy w obwodzie charkowskim
Spalone pole pszenicy w obwodzie charkowskim Źródło:PAP / Mykola Kalyeniak
Węgry chcą wprowadzić zakaz importu szeregu produktów rolnych z Ukrainy. Powód ten sam co u nas: nadmierne ilości zboża, które „zalały” magazyny. Węgierskie Stowarzyszenie Producentów Zbóż przestrzega jednak, że może to spowodować, że zabraknie m.in. kukurydzy.

Ukraińskie plony doprowadziły do zachwiania sytuacji rolników nie tylko w Polsce. Wczoraj pisaliśmy o tym, że rząd Rumunii wystąpił do Komisji Europejskiej z wnioskiem o zgodę na wstrzymanie importu z Ukrainy mąki i mączki kukurydzianej. Również Węgry zdecydowały się wstrzymać import zbóż i nasion oleistych z Ukrainy.

Niektórzy węgierscy rolnicy boją się braków w magazynach

Serwis money.pl informuje, że spotkało się to ze sprzeciwem Węgierskiego Stowarzyszenia Producentów Zbóż. „Środek ten spowoduje poważne trudności dla producentów pasz i przetwórców przemysłowych na Węgrzech, cobędzie miało również wpływ na hodowców i konsumentów” – poinformowało w czwartkowym oświadczeniu.

Stowarzyszenie zwróciło uwagę, że krajowe uprawy kukurydzy nie zaspokajają bieżących potrzeb. Przed ostatnimi zbiorami przemysł przetwórczy musiał sprowadzić co najmniej 1,9 mln ton kukurydzy. Od października do połowy kwietnia z Ukrainy importowano 1,2 mln ton kukurydzy, a więc rynek potrzebuje jeszcze 700 tys. ton, które muszą być teraz sprowadzone z innych kierunków.

„Zakazując przywozu z Ukrainy tracimy źródło surowców, które jest najbliższe, a zatem najbardziej dostępne pod względem ekonomicznym. Poprzez wykluczenie ukraińskich towarów dojdzie do zakłóceń na rynku, a ofiarami będą ostatecznie węgierscy konsumenci” – napisano w oświadczeniu.

Rumuński minister rolnictwa rozmawiał z Mykołą Solskim

Niekontrolowany napływ ukraińskiego zboża oprowadził do tego, że krajowa produkcja stała się nieopłacalna. Problem dotyczy państw graniczących z Ukrainą. Zboże miało przejeżdżać tranzytem, lecz ostatecznie ogromne jego ilości pozostały na miejscu i trafiły do sprzedaży. Faktem tym rozgoryczeni są rolnicy, którzy nie są w stanie cenowo konkurować z rolnikami ukraińskimi: produkcja w UE jest droższa, bo musi odpowiadać wymogom, których z kolei nie muszą spełniać producenci z Ukrainy.

Z tego powodu także Rumunia chce czasowego wstrzymania importu z Ukrainy. W trakcie czwartkowego posiedzenia rząd Rumunii zgodził się na uruchomienie na rzecz rumuńskich rolników wypłaty 10 mln euro środków unijnych oraz dodatkowych 10 mln euro z budżetu krajowego resortu rolnictwa.

Petre Daea poinformował już ukraińskiego ministra polityki rolnej i żywnościowej Mykołę Solskiego, że Rumunia zamierza kontrolować tranzyt zboża z Ukrainy poprzez plombowanie przekraczających granicę ładunków oraz monitorowanie ich przemieszczania się po swoim terytorium – tak jak to wygląda w Polsce.

W nocy z czwartku na piątek opublikowano rozporządzenie ws. ukraińskich produktów rolnych. Wciąż nie można ich wwozić do Polski, ale zezwolono na tranzyt. Zboże musi być jednak kierowane od razu do portów w Gdańsku, Gdyni, Świnoujściu lub Szczecinie – wykluczona jest jego sprzedaż na terenie kraju.

Przewozy są monitorowane.

Czytaj też:
Kolejny kraj dołączył do Polski. Słowacja nie chce ukraińskiego zboża
Czytaj też:
Nieoficjalnie: Będzie kontrola NIK w sprawie wwożenia ukraińskiego zboża

Opracowała:
Źródło: WPROST.pl