Kilka przyczyn, dla których obniżek na stacjach benzynowych na razie nie będzie

Kilka przyczyn, dla których obniżek na stacjach benzynowych na razie nie będzie

Stacja paliw
Stacja paliwŹródło:FreeImages.com
Mijający tydzień dał kierowcom nadzieję, że ceny paliw mogą zacząć spadać, bo stabilizuje się sytuacja na rynku ropy. Było to bardzo złudne poczucie, bo cena baryłki wróciła do 120 dolarów i nic nie wskazuje na to, by bardziej trwałe obniżki były możliwe w dającej się przewidzieć perspektywie czasu.

Ostatnie trzy miesiące charakteryzowały duże wahania cen ropy. Kilka dni temu za baryłkę ropy Brent trzeba było płacić 124 dolary, po czym cena spadła do 117 dolarów. Dziś wynosiła 120 dolarów, a wzrost ceny to skutek ogłoszenia przez Arabię Saudyjską wyższych cen dla azjatyckich klientów.

Szósty pakiet sankcji przypieczętował zmniejszenie dostaw do Europy

Jeśli przez chwilę była szansa na obniżki, to raczej nie powinniśmy się przyzwyczajać do tej myśli. Pomijając już to, że chwilowe wahania na giełdach nie przekładają się od razu na niższe ceny na pylonach na stacjach benzynowych (które to pylony na stacjach Orlen mają już powiększone wyświetlacze, na których da się wyświetlić ceny przekraczające 10 zł za litr), w najbliższych miesiącach ceny paliw w najlepszym wariancie utrzymają się na obecnym poziomie.

Najważniejszym powodem, dla którego zatankowanie do pełna urasta teraz do rangi luksusowego zakupu jest wojna na Ukrainie, a bardziej precyzyjnie: reakcja Zachodu na rosyjską agresję. W zeszłym tygodniu unijni przywódcy porozumieli się w sprawie szóstego pakietu sankcji, który obejmie ropę naftową oraz produkty ropopochodne dostarczane z Rosji do państw członkowskich Unii. Embargo zostało nałożone na surowiec dostarczany drogą morską, który stanowi około 90 procent rosyjskich dostaw. Embargo nie obejmuje za to rosyjskiej ropy, która płynie przez rurociąg „Przyjaźń”. Było to konieczne, by nie odciąć całkowicie od ropy państw pozbawionych dostępu do morza: Węgier, Słowacji i Czech. Rurociąg ten ma zostać objęty sankcjami w późniejszym terminie.

Z punktu widzenia sprawiedliwości, nie mogło być innej decyzji. Rezygnacja z rosyjskich surowców (bo Unia odchodzi też od rosyjskiego gazu i węgla) może stanowić uderzenie, którego nie udało się osiągnąć dzięki dotychczasowym pięciu pakietom sankcji. Z punktu widzenia mieszkańców Europy to jednak bolesna decyzja, bo konieczność sprowadzania ropy od dostawców na drugiej półkuli przełoży się na ceny przy dystrybutorach.

Wenezuelska ropa po kilku latach z zielonym światłem

Stany Zjednoczone zapowiedziały poluzowanie sankcji nałożonych na Wenezuelę, tak by produkowana tam ropa mogła być sprzedawana Europie. Media donoszą, że pierwsze tankowce z wenezuelską ropą mogą dotrzeć do Europy w lipcu.Radio Zet zapytało Urszulę Cieślak z BM Reflex, czy ropa z Wenezueli rzeczywiście może doprowadzić do obniżenia cen. Ekspertka wskazała, że nie znając szczegółów, nie sposób należycie ocenić wpływ nowej umowy na rynek. Wskazała jednak, że raczej nie należy spodziewać się powrotu do czasów sprzed wojny.

– Czy mamy już konkret? Pamiętam, że jak wybuchła wojna, byliśmy o krok od podpisania umowy z Iranem. I do niczego jeszcze nie doszło. Na razie mamy zapowiedź, prawdopodobnie teraz trwają ustalenia szczegółów, pytanie, jakie zostaną przyjęte warunki. Nie wiadomo, kiedy będzie porozumienie – powiedziała.

Wenezuela to nie jedyny kierunek, z którego przypłyną tankowce. CNN informuje, że import ropy z Angoli potroił się od początku wojny, a wolumeny brazylijskie i irackie wzrosły odpowiednio o 50 i 40 proc.

OPEC symbolicznie zwiększy wydobycie

Kilka dni temu OPEC, czyli grupa krajów eksportujących ropę, zadecydował o nieznacznym zwiększeniu wydobycia, by uzupełnić braki po rosyjskiej ropie. Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że dzienne wydobycie powinno wzrosnąć o 3 mln baryłek, by zniwelować skutki zmniejszenia dostaw z Rosji. Tymczasem OPEC zgodził się na zwiększenie wydobycia tylko o 1/10 tej wartości, więc trudno oczekiwać, by miało to przynieść oczekiwane skutki.

Nie dość więc, że ropy jest na świecie za mało, to za chwilę wzrośnie liczba chętnych do zatankowania auta i setek samolotów, które przez ostatnie tygodnie stały uziemione w chińskich portach lotniczych. Po miesiącach zwieszenia, kolejne prowincje w Chinach wychodzą z lockdownów: ludziom wolno wyjść z domów, podróżować, a tym, których stać, łatwiej będzie polecieć za granicę na długo wyczekiwany urlop. Chiny to największy na świecie importer ropy i szczęściem w nieszczęściu jest to, że Chiny nie potępiły agresji Rosji i nie wprowadziły wobec niej żadnych sankcji. W dalszym ciągu będą więc kupowały wzgardzoną przez Europę rosyjską ropę, zatem nie muszą zamawiać jej z Wenezueli czy Angoli, gdzie ma zamiar zaopatrywać się Europa.

Czytaj też:
Sytuacja bez wyjścia? „Reżimy żywią się ropą”, ale świat będzie zmuszony do zmian