Czy jesteśmy gotowi dokonać daru życia?
Artykuł sponsorowany

Czy jesteśmy gotowi dokonać daru życia?

Polska transplantologia zaczyna się odbudowywać
Polska transplantologia zaczyna się odbudowywać Źródło:Freepik.com
O polskiej transplantologii, o jej mocnych i słabych stronach, o trudnych decyzjach związanych ze zgodą na pobranie organów do przeszczepu od zmarłych najbliższych, ale też o roli edukacji w budowaniu właściwych postaw w stosunku do transplantologii oraz o zaangażowaniu BGK i Fundacji im. J.K. Steczkowskiego w rozwój Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu rozmawiamy z jego dyrektorem medycznym, a zarazem wybitnym transplantologiem profesorem Piotrem Przybyłowskim.

Panie profesorze, Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu, to z pewnością jeden z najważniejszych ośrodków transplantologii w Polsce i jeden z ważniejszych w Europie. Pan zna ten obszar medycyny jak mało kto. W jakim miejscu znajduje się polska transplantologia na tle innych krajów europejskich?

Jeżeli chodzi o wyniki przeprowadzanych przeszczepów, to z pewnością jesteśmy w europejskiej czołówce. Problemem jest to, co jest najważniejsze dla społeczeństwa, czyli dostępność do przeszczepów dla wymagających tego pacjentów. Tutaj niestety ciągle jesteśmy w środku europejskiego zestawienia. Patrząc na poszczególne przeszczepiane narządy, ale i też na dawstwo komórek krwiotwórczych, i oceniając je wedle wskaźnika, mówiącego o ilości przeszczepień na milion mieszkańców, nadal plasujemy się w środku europejskiego peletonu. Dodatkowo pewnym problemem naszego systemu, jest wciąż niepełna baza danych dotycząca chorych wymagających przeszczepu. To powoduje, że wciąż nie mamy pełnego obrazu sytuacji.

W maju tego roku ukazał się krytyczny raport Najwyższej Izby Kontroli wskazujący na liczne problemy polskiej transplantologii. Zgadza się Pan z oceną kontrolerów NIK?

Ta ocena została przeprowadzona rzetelnie. My, transplantolodzy, spotykamy się na co dzień z opisanymi tam wieloma problemami – legislacyjnymi, czy organizacyjnymi. Ja na przykład uważam, że mamy zbyt duże rozdrobnienie ośrodków decyzyjnych, jeśli chodzi o koordynację programów przeszczepień. Moim zdaniem Poltransplant, jako naczelna agenda rządowa, powinien wiele tych rzeczy koordynować centralnie. Piętą achillesową jest jak zwykle kwestia wycen i procesu oceny przez agencję oceny i taryfikacji, a potem decyzyjność Ministerstwa Zdrowia. Ponadto NIK trafnie ocenia i krytykuje całość programów edukacyjnych. Na przykład niedopuszczalne jest, że pieniądze do organizacji zajmujących się edukacją i promocją transplantologii trafiają dopiero w październiku, a trzeba je rozliczyć do końca roku. Organizacji pozarządowych często nie stać na wcześniejsze kredytowanie prowadzonych akcji edukacyjnych i promocyjnych, to powoduje, że działania koncentrują się raptem w dwóch miesiącach w roku. Jednak to, co jest najważniejszym problemem, to to, że wciąż czekamy na nową ustawę transplantacyjną.

Co powoduje, że choć mamy świetnych specjalistów, coraz lepiej wyposażone szpitale, dostęp do najnowszych osiągnięć medycznych, to jednak kolejka oczekujących na przeszczepy wciąż wydłuża się? Na przykład dzieci na przeszczep serca czekają już ponad 450 dni?

Ten problem to sedno transplantologii. Najlepsi specjaliści i najlepsze szpitale nie mają znaczenia, jeśli nie będziemy mieli możliwości pobrania organów od dawców. Tutaj należy położyć maksymalny nacisk, żeby jak najwięcej organów pobierać od zmarłych dawców, ale też – co jest bardzo istotne w przypadku przeszczepów nerek – również od wykazujących zgodność dawców żywych.

Czy istnieje szansa, sposób, by tę sytuację zmienić?

W Polsce mamy ogromne pole do poprawy. Gdybyśmy doszli do dwudziestu, dwudziestu dwóch pobrań na milion mieszkańców rocznie, co ma miejsce w niektórych krajach Europy, to sytuacja uległaby radykalnej poprawie.

A ile mamy tych pobrań obecnie?

W ostatnich trzech latach jest lepiej. Około czterech, pięciu pobrań na milion mieszkańców rocznie. Jest jednak jedna dobra wiadomość. Rośnie nam systematycznie liczba pobrań wielonarządowych. Wiąże się to z bardzo zaawansowaną opieką nad tymi dawcami, z wykorzystaniem bardzo rozwiniętej techniki medycznej.

Jak powinniśmy rozmawiać o przeszczepach, by decyzja o zostaniu dawcą była czymś naturalnym?

Ten temat powinien być powszechnie obecny w przestrzeni medialnej i społecznej, a rozmowy o transplantacjach powinny być jak najbardziej otwarte. Temat transplantologii powinien być elementem programów edukacyjnych od najmłodszych lat. Powinien być też obecny w domach, wśród rodzin. To wymaga zmian w naszej polskiej mentalności. Musimy rozmawiać o tym, co nieuniknione, a śmierć jest nieunikniona. Jednak śmierć jednego człowieka może być dla wielu innych osób ratunkiem i początkiem „nowego życia”.

Jak wygląda sprawa zgodny na dawstwo organów w polskim prawie?

Wedle obecnych przepisów zgoda jest domniemana, ale praktyka pokazuje, że nawet gdy nie jest zarejestrowany sprzeciw pacjenta w sprawie pobrania jego organów, to jednak rozmawia się o tym z rodziną, która ostatecznie nie zawsze pozwala na zabieg pobrania. To bardzo delikatna sprawa związana z naszą mentalnością, co powoduje, że prawo sobie, a rzeczywistość sobie. Inaczej jest w krajach anglosaskich, gdzie ta zgoda też jest domniemana, ale i mocno egzekwowana. Ja osobiście uważam, że powinno się do sprawy podchodzić delikatnie, a wymuszanie pobrania – nawet zgodne z przepisami – może powodować negatywny odbiór społeczny i może wyrządzić wiele złego transplantologii. Przypomnijmy tu też mocno, że transplantacje są zgodne z nauczaniem kościoła katolickiego, o czym mam wrażenie, nie wszyscy w Polsce wiedzą. Przypomnijmy, że Jan Paweł II, był zdecydowanym zwolennikiem transplantologii, a jego stanowisko jest od przeszło dwudziestu lat podtrzymywane przez kolejnych papieży.

Co tylko dowodzi, że także polski kościół ma jeszcze tutaj dużo do zrobienia. Mam też wrażenie, że o ile o przeszczepach dorosłych mówi się za mało, ale jednak mówi, to transplantologia dziecięca stanowi jakieś społeczne tabu. Czy zgodzi się Pan ze mną?

To prawda. Nie mamy praktycznie świadomości o przeszczepach u najmłodszych pacjentów. No może poza schorzeniami hematologicznymi, gdzie jest kwestia przeszczepienia komórek krwiotwórczych i to ma większy rezonans społeczny. Jeśli chodzi o przeszczepy narządowe, to ten temat trochę jest z boku. Prawie się o tym nie mówi. Może dlatego, że na całe szczęście, populacja najmłodszych pacjentów wymagających przeszczepów nie jest duża. Ta populacja jednak stale rośnie i będzie musiało być o niej coraz głośniej.

Czy polscy rodzice są w stanie wziąć na siebie ciężar decyzji o wskazaniu swojego dziecka jako potencjalnego dawcy?

Myślę, że tak. My w Zabrzu, przy ponad tysiącu czterystu przeszczepach, dokonaliśmy ponad sto trzydzieści transplantacji u dzieci, czyli zbliżamy się do dziesięciu procent całości zabiegów. To oznacza całkiem sporą grupę rodziców, którzy podjęli tę niezwykle trudną i odważną decyzję, i uratowali życie innym dzieciom. Ja, jako transplantolog, w tych spotkaniach z rodzicami nie uczestniczę, ale wiem od kolegów, jak bolesne są to rozmowy.

Jak ocenia Pan wpływ na świadomość społeczną takich kampanii jak „Twoje tak ma moc” realizowanej przez Fundację BGK im. J.K Steczkowskiego?

Każda tego typu inicjatywa jest niezwykle ważna. W tym wypadku zwrócę uwagę na jedną rzecz: stabilność funkcjonowania fundacji, działającej pod skrzydłami BGK, powoduje, że te projekty są mniej podatne na fluktuacje związane z czynnikami zewnętrznymi. Tym lepiej dla tych akcji i dla edukacji. To stwarza możliwość budowania wieloletnich programów. Bo z doświadczenia wiemy, że akcje robione ad hoc mają bardzo dobry wydźwięk, ale krótkotrwały. A akcje prowadzone przez fundację BGK mają szansę konsekwentnie zmierzać do założonych, wieloletnich celów informacyjnych i edukacyjnych, co jest bardzo ważne z punktu widzenia interesu polskiej transplantologii.

Niedawno otwieraliście Państwo nowe skrzydło szpitala, z oddziałem kardiologii, chorób cywilizacyjnych i mechanicznego wspomagania krążenia, z pracownią hemodynamiki, laboratoriami i dobrze wyposażoną izbą przyjęć. BGK, poprzez swoją fundację wsparł rozbudowę i wyposażenie tego nowego skrzydła prawie milionem złotych. To oczywiście tylko drobna część całości kosztów inwestycji, ale na pewno nie bez znaczenia. Jak Pan ocenia zaangażowanie takich instytucji jak BGK i Fundacja BGK im. J.K Steczkowskiego w rozwój polskiej transplantologii? Pamiętajmy, że to wyraz ich zaangażowania społecznego, a nie podstawowa część działalności.

To jest niezwykle ważne. Nawet w najbogatszych krajach świata, programy transplantologiczne wspierane są przez różne fundacje i prywatnych darczyńców. A my przecież nie jesteśmy bardzo bogatym krajem i to wsparcie BGK było dla nas niezwykle ważne, bo bez niego, pewnie kilku rzeczy nie udałoby się nam dokończyć. Szczególnie teraz, w czasie wysokiej inflacji, zakończenie pewnych inwestycji stawało się problematyczne i tu z pomocą przyszła nam fundacja BGK. Proszę pamiętać, że w starym budynku mieliśmy już coraz większy problem ze zgodami na prowadzenie działalności leczniczej, gdyż obiekt ten, przestał spełniać podstawowe wymogi wynikające z polskich przepisów.

Czego by Pan sobie życzył, jako dyrektor medyczny oraz koordynator Oddziału Kardiochirurgii Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu?

Tak naprawdę, żeby istniało życie bez transplantologii. Ale to oczywiście niemożliwe. Dlatego najbardziej życzyłbym sobie pewnej stabilności dotyczącej uregulowań prawnych i organizacyjnych, czy finansowania leczenia. Życzyłbym też sobie udanej akcji edukacyjnej całego społeczeństwa, co z pewnością wpłynęłoby na pozytywny rozwój transplantologii. I tutaj chylę głowę przed Bankiem Gospodarstwa Krajowego, który od początku swojego istnienia miał głównie wpierać gospodarkę, ale też od samego początku wspierał rozwój społeczny, a ochrona zdrowia jest przecież niezwykle istotną częścią tego społecznego rozwoju.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Źródło: Materiał Partnera