Wyjaśniając, dlaczego rząd zdecydował się na otwarcie żłobków i przedszkoli, minister Szumowski wskazał, że bez tego „gospodarka nie jest w stanie ruszyć”, ponieważ dzieci osób, które powinny już pracować, muszą mieć opiekę. – Oczywiście, jak każda działalność w czasie epidemii, jest to obarczone ryzykiem – wskazał minister.
Pytany o to, czemu nie zostały otwarte zakłady fryzjerskie, Szumowski podkreślił, że jest to specyficzna usługa. – Jest kontakt twarzą w twarz. Fryzjer jest dokładnie nad moją twarzą, mówiąc kolokwialnie: dmucha mi w twarz i niestety nie ma zabezpieczeń, które by chroniły wtedy przed zakażeniem – tłumaczył minister. Dodał, że takim sposobem mogłoby łatwo dochodzić do masowych zakażeń.
– Zdaję sobie sprawę, że to trudne i wymagające (zamknięte zakłady fryzjerskie – red.), szczególnie dla osób, które nie mogą się własnoręcznie ostrzyc, ale chcieliśmy trochę jeszcze poczekać. Nie jest tak, że to jest priorytetowe, życiowe, dla osób, które chcą skorzystać z tej usługi. Oczywiście, jest to priorytetowe dla osób, które są fryzjerami czy kosmetyczkami. Pełna zgoda. Ale tak samo nie otwieramy koncertów, dużych imprez, choć artyści postulują, że są w trudnej sytuacji – zaznaczył minister.
Czytaj też:
Minister Szumowski: Jesieni obawiam się najbardziej. Mogą wybuchnąć dwie epidemie