Wiceminister rozwoju przyznaje, że rząd może interweniować na rynku nieruchomości. A co z podatkiem katastralnym?

Wiceminister rozwoju przyznaje, że rząd może interweniować na rynku nieruchomości. A co z podatkiem katastralnym?

Olga Semeniuk
Olga Semeniuk Źródło: Newspix.pl / Ireneusz Plucinski
Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju, zapewniła, że o podatku katastralnym nie ma mowy, ale rząd może przygotować ustawę regulującą rynek nieruchomości. Stanie się tak, jeśli „cały czas będzie wzmożony popyt, a ograniczona podaż dotycząca polityki mieszkaniowej, i te dysproporcje będą duże”.

– Na pewno nie będzie podatku katastralnego – stwierdziła goszcząc w programie „Money. To się liczy” Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju i technologii.

Dementując doniesienia o pracach nad podatkiem katastralnym, wiceszefowa resortu rozwoju powiedziała, że „jeżeli chodzi o jakiekolwiek inne regulacje dotyczące równowagi pomiędzy popytem a podażą w polityce mieszkaniowej, to przyglądamy się tej sytuacji rynkowej”.

Jakie rozwiązania może wprowadzić rząd? O szczegółach wiceminister nie chciała mówić, ale zapowiedziała, że nowe regulacje mogą się pojawić. – Jeżeli cały czas będzie wzmożony popyt, a ograniczona podaż dotycząca polityki mieszkaniowej, i te dysproporcje będą duże, to pewnie będziemy szeroko to konsultować i społecznie na ten temat rozmawia ć – dodała.

Dlaczego powróciły pytania o podatek katastralny?

Pytanie o ten sposób opodatkowania nieruchomości pojawiło się nieprzypadkowo. Kilka dni temu w przestrzeni publicznej pojawiły doniesienia, że w przyszłości możemy się spodziewać nowych zasad opodatkowania mieszkań kupowanych nie po to, by w nich zamieszkać albo wynająć, lecz odsprzedać z zyskiem. Określa się je mianem pustostanów, gdyż stoją puste do czasu, gdy właściciel – z reguły zagraniczny fundusz inwestycyjny – uzna, że zyskały na wartości na tyle, że można je odsprzedać po cenie wyższej niż wyniosła cena zakupu.

Źródłem głosów o podatku katastralnym byli sami politycy. Wiceminister Piotr Uściński tydzień temu w RMF FM przyznał, że rząd chce interweniować na rynku nieruchomości, by ukrócić działania spekulantów i funduszu, które hurtowo wykupują mieszkania.

Wprawdzie Ministerstwo Finansów oraz Ministerstwo Rozwoju i Technologii zdementowały, by trwały prace nad podatkiem katastralnym, ale między wierszami można wyczytać, że coś jednak jest na rzeczy. W oświadczeniu MRiT czytamy, że „dostrzega ono problem tzw. pustostanów, czyli mieszkań kupowanych wyłącznie w celach inwestycyjnych” oraz analizuje kwestię tzw. flippingu, „czyli nabywania mieszkań w celu ich szybkiej sprzedaży po wyższej cenie”. A skoro „dostrzega problem” i go analizuje, to może to jednak wskazywać na prowadzenie jakichś prac, które mogłyby ten problem rozwiązać.

Czym jest podatek katastralny?

Podatek katastralny liczony jest od wartości katastralnej nieruchomości, czyli jego wysokość zależy od wartości domu, mieszkania czy też innego obiektu. Obecnie płacimy podatek od nieruchomości, który uzależniony jest przede wszystkim od powierzchni nieruchomości. Tę samą stawkę uwzględnia się przy obliczaniu podatku od kawalarki na obrzeżach i apartamentu w modnej dzielnicy. Właściciel tego drugiego zapłaci więcej ze względu na metraż, ale nie będzie to kwota, którą w jakikolwiek sposób odczuje. Co innego podatek liczony od wartości. Nawet 0,5 proc. liczone od 600 tys. zł to niebagatelna kwota.

Czytaj też:
Podatek katastralny. Ministerstwa odcięły się, ale między wierszami możemy wyczytać jego zapowiedź

Opracowała:
Źródło: Wprost / Money.pl