Polski rząd wybrał partnera technologicznego do budowy pierwszej elektrowni jądrowej. Wicepremier Jacek Sasin wspomniał także o planach budowy drugiego państwowego projektu. W międzyczasie w Pątnowie powstać ma jeszcze jedna, pełnoskalowa elektrownia, realizowana przez konsorcjum złożone z PGE, ZE PAK i koreańskiego partnera, który dostarczy reaktory, firmy KHNP.
Z sytuacji, w której przez dziesięciolecia odkładano decyzję o rozpoczęciu budowy jednej elektrowni, znaleźliśmy się nagle w takiej, gdzie mowa o trzech projektach, a w międzyczasie mówi się jeszcze o małych reaktorach SMR. Jak w tych realiach odnajduje się organizacja, która niemal od początku swojego istnienia jest przeciwna energetyce jądrowej? Rozmawiałem o tym z Pawłem Szypulskim, dyrektorem programowym w Greenpeace Polska.
Marcin Haber, Wprost.pl: Wasza działalność historycznie zaczęła się od sprzeciwu wobec atomu. Jak czuje się Pan w sytuacji, gdy nagle dowiadujemy się, że w Polsce powstaną co najmniej trzy elektrownie jądrowe niemal jednocześnie?
Paweł Szypulski, Greenpeace: Greenpeace historycznie rozpoczął działalność aby sprzeciwić się broni atomowej. To bardzo ważne, bo nasze DNA i późniejszy sprzeciw wobec energetyki jądrowej nie wygasł dlatego, że ona ma zupełnie realne, militarne odnogi. Samo założenie, żeby się ona rozwijała i była coraz większą gałęzią energetyki, jest obarczone ryzykiem proliferacji (gwałtownemu rozwojowi – przyp. red.) broni jądrowej, co wśród wad wskazuje między innymi raport IPCC (Międzynarodowego Zespołu ds. Zmian Klimatu pod egidą ONZ – przyp. red.).
Jest to jedno z ryzyk, które z energetyką atomową jest nieustannie związane i tak pozostanie. Dlatego Greenpeace jest i będzie organizacją, która się atomowi sprzeciwia, przede wszystkim w wydaniu militarnym, ale to cywilne zastosowanie cały czas nie jest on niego odłączone.
A co z sytuacją energetyczną i klimatyczną, z którą mamy obecnie do czynienia? Atom wydaje się być na nie odpowiedzią.
Kryzys energetyczny, którego doświadczamy w Europie – bardzo ważne jest, aby powiedzieć, że sytuacja Polski jest częścią większego, europejskiego, a w pewnym stopniu nawet globalnego problemu – wynika z jednej strony z agresji Władimira Putina na Ukrainę i próby szantażu Europy Zachodniej, której w tym momencie historycznym szczęśliwie jesteśmy wreszcie częścią, ale również z tego, że we Francji elektrownie jądrowe nie spełniły swojego zadania. W momencie, gdy były najbardziej potrzebne, nie były dostępne ze względu na planowe wyłączenia i awarie. To pokazało, że energetyka jądrowa sama w sobie nie jest odpowiedzią na kryzys, w którym się znaleźliśmy.
Od lat mówimy, że powinniśmy się uniezależnić od trzech kluczowych paliw kopalnych, czyli ropy, węgla i gazu ziemnego, bo o ile mamy propagandowo bardzo przeszacowane krajowe pokłady węgla, o tyle gaz i ropa w zdecydowanej większości pochodzą z importu i do niedawna głównie z Rosji. Konsekwencje tego są bardzo poważne.