Bycie eko jest w modzie, w tym także jedzenie eko i bio żywności. Z badań Nielsena wynika, że większość Polaków, w myśl zasady, że jest się tym, co się je, jest w stanie zapłacić więcej, jeśli produkt nie ma sztucznych dodatków i składników. Dwie trzecie dokładnie czyta etykiety produktów. W efekcie coraz częściej sięgamy po żywność z symbolem listka na zielonym tle. Według raportu IMAS „Żywność ekologiczna w Polsce 2017” rynek rolnictwa ekologicznego rośnie w Polsce średnio o 10–20 proc. rocznie i aktualnie warty jest 1,1 mld zł. To jakieś 1-3 proc. całego rynku żywnościowego w kraju. Dla porównania: W Niemczech żywność ekologiczna to około 10 proc. rynku, w Danii – około 20 proc. To pokazuje potencjał tego rynku.
Mimo to, jak wynika z danych Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, polskie rolnictwo ekologiczne jest w kryzysie. Wielkość powierzchni upraw ekologicznych w Polsce szacuje się na 500 tys. hektarów i systematycznie maleje. Jeszcze w 2013 roku było to około 670 tys. ha. A odkąd skończyły się dopłaty dla eko rolników, spada liczba polskich producentów eko. Obecnie jest ich około 23 tys. Ci, którzy zostali, wolą sprzedawać surowiec za granicę, bo więcej zarobią. W efekcie na naszych stołach królują eko produkty z innych krajów Unii – szacuje się, że nawet ponad 80 proc. Wśród nich wysoko przetworzona żywność – wygodne przekąski, płatki, ciastka, chrupki, desery itp.
– Staramy się walczyć o to, aby zatrzymać polski produkt w Polsce, ale nie jest to proste. Polskim producentom, którzy produkują dużo nieprzetworzonych rzeczy, bardziej opłaca się sprzedawać w Niemczech np., bo mają lepszą cenę skupu. Wtedy Niemcy to przetwarzają i wysyłają do Polski. Finalny produkt ląduje na polskiej półce i jest tańszy od wyprodukowanego przez polską firmę, bo niemiecki producent może sobie pozwolić na efekt skali – opowiada Krystyna Radkowska, prezes Polskie Izby Żywności Ekologicznej.
Wzorem Francji
W rozruszaniu polskich eko producentów mogłyby pomóc podobne przepisy jak we Francji, gdzie odgórnie nakazano, aby w jednym roku 10 proc. żywności na stołówkach pochodziło z eko upraw. W następnym roku było to już 20 proc. itd. Francuski rynek eko żywności dostał kopa i dziś po bio jedzenie trzy czwarte Francuzów sięga już co najmniej raz w miesiącu.
Polacy dopiero się do eko żywności przekonują. Dziś przeciętny Kowalski wydaje rocznie na eko żywność 4 euro, podczas gdy przeciętny Niemiec 100 euro, Duńczyk 200 euro, a średnia europejska wynosi 44 euro. Jesteśmy nawet poniżej średniej światowej - 11 euro. Polski segment eko żywności ma wzmacniać powołana pod koniec ubiegłego roku pod patronatem ministerstwa rolnictwa i rozwoju wsi Koalicja na rzecz Rozwoju Rynku Żywności Bio. Jej założycielami są przedstawiciele: Carrefour Polska, Polskiej Izby Żywności Ekologicznej, SGGW i stowarzyszenia EKOŁAN. Mają budować rynek bio żywności i podnosić świadomość konsumentów.
Więcej o rynku eko żywności w Polsce piszemy w tygodniku "Wprost" w numerze 40/2019.
Czytaj też:
Forum Ekonomiczne w Krynicy. Henryk Kowalczyk o wspieraniu rolników
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.