Rolnicy z Agrounii od jakiegoś czasu zwracają uwagę na błędne oznaczenia pochodzenia produktów w sklepach dużych sieci handlowych.
Również Ministerstwo Rolnictwa zorganizowało kampanię "Kupuj świadomie" w ramach której promowano kupowanie polskiej żywności. Problemem zajął się także UOKiK. W lutym 2020 roku opublikowano wyniki kontroli w sklepach – nieprawidłowości stwierdzono w 37 skontrolowanych placówkach. Najwięcej – 36,1 proc. zakwestionowanych partii ze względu na błędną informację o kraju pochodzenia lub jej brak było w Delikatesach Centrum, nieco mniej w Intermarche (15,6 proc.), Stokrotce (13,9 proc.), Kauflandzie (10,7 proc.), Lidlu (8,9 proc.) Carrefourze (8,7 proc.), Dino (8,3 proc.) oraz Biedronce (8 proc.).
W ostatnim czasie głośno było o przypadku jabłek sprzedawanych w jednym ze sklepów sieci Kaufland w Biłgoraju. Na etykiecie z ceną widniał napis Jabłka Grójeckie, a nieco niżej, drobnym drukiem dopisano, że kraj pochodzenia owoców to Włochy.
Co na to przedstawiciele sklepu?
W oświadczeniu nadesłanym do Wprost.pl biuro prasowe sieci sklepów Kaufland podkreśliło, że „we wszystkich placówkach pracownicy dbają o to, by informacje o oferowanych produktach były rzetelne i widoczne dla klientów”. „W związku z tym poprawność informacji na etykietach cenowych podlega stałej kontroli, a w przypadku pomyłki pracownik marketu zobowiązany jest niezwłocznie zaktualizować etykietę, co miało miejsce również w przypadku wspomnianych przez Państwa jabłek grójeckich pochodzących z Polski” – napisano.
Jak się jednak okazuje, nie wszystkie jabłka sprzedawane w Kauflandzie, pochodzą z Polski„. Dostępne w naszych sklepach jabłka nabywane są w pierwszej kolejności od polskich dostawców, w związku z czym to właśnie jabłka z Polski stanowią ponad 80 proc. jabłek, jakie oferujemy naszym klientom” – dodano w komunikacie.
Czytaj też:
Warszawa. Areszt dla zakażonej koronawirusem, która wyszła na zakupy. „Dobra, macie mnie”