Rośnie liczba „bieda-kradzieży”. Wiele to mówi o czasach, w których żyjemy

Rośnie liczba „bieda-kradzieży”. Wiele to mówi o czasach, w których żyjemy

Kasa
Kasa Źródło:Shutterstock
W ubiegłym roku policja zanotowała ponad 234 tys. wykroczeń związanych z przywłaszczeniem towaru. A to tylko oficjalne statystyki. Policja szacuje, że na gorącym uczynku wpada zaledwie 15 proc. złodziei, co oznacza, że prawdziwa skala kradzieży jest znacznie wyższa – czytamy w „Pulsie Biznesu”.

W 2022 r. liczba przestępstw kradzieży w sklepach wzrosła aż o 31,1 proc. w ujęciu rocznym, do ponad 32,7 tys. – wynika z danych Komendy Głównej Policji, które na początku roku podała „Rzeczpospolita”. Liczba wykroczeń związanych z kradzieżami sklepowymi wzrosła o 21,5 proc., do 234,3 tys.

Do kieszeni złodziei trafiają tradycyjnie kosmetyki, drobna elektronika, alkohole. Niepokojącym zjawiskiem są natomiast kradzieże podstawowych produktów żywnościowych: pieczywa, owoców, nabiału. O ile za wynoszeniem z drogerii kosmetyków stoją najczęściej zorganizowane grupy (niekoniecznie profesjonaliści – czasem to troje nastolatków, z których dwoje stoi na czatach, a trzeci chowa flakon do plecaka), to do kradzieży jedzenia dochodzi przy okazji większych zakupów, a motywacją nie jest chęć zarobienia na późniejszej odsprzedaży, ale głód i niemożność zrobienia potrzebnych zakupów.

Bieda-kradzieże to nowe zjawisko

– Ludzie mniej kupują przez wszechobecną drożyznę, a do tego dochodzi jeszcze zjawisko, jak my to nazywamy, „bieda-kradzieży”. To pokazuje, że pauperyzacja społeczeństwa jest odczuwalna – mówiła kilka tygodni temu Renata Juszkiewicz, szefowa Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Kradzieżom sklepowym sprzyjają kasy samoobsługowe. Wprawdzie sklepy mają sposoby, by kontrolować proces płacenia, ale wielu klientom i tak udaje się skasować droższy produkt jako tańszy (np. chleb z ziarnem nabijają jako najtańszy baltonowski) albo przeklejają kody kreskowe.

Kilka miesięcy temu lokalne media przekazały apel policjantów z Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach o zachowanie koncentracji aż do momentu opuszczenia sklepu. Sklepy kilku sieci zgłaszały kradzieże, do których doszło po tym, jak klienci zeskanowali kody kreskowe, przyłożyli kartę i w poczuciu wykonanego obowiązku skapowali zakupy i wyszli ze sklepu. Nie zauważali, że terminal prosi ich o wpisanie PIN-u. Przy drobnych zakupach rzadko jesteśmy proszeni o wpisanie kodu, więc można o nim zapomnieć.

Niedokończona płatność też kwalifikuje się jako kradzież

W niektórych sieciach trzeba zeskanować paragon, by wyjść ze strefy kas samoobsługowych, ale nie wszędzie istnieje takie ograniczenie. Do właśnie w sklepach, które nie stosują bramek, dochodziło do nieprawidłowości.

– Apelujemy do mieszkańców o zwracanie uwagi na poprawność transakcji w celu uchronienia siebie przed nieprzyjemnymi sytuacjami i tłumaczeniem się przed policją po zakupach. Najczęstsze przypadki zgłoszeń dotyczą drobnych zakupów, za które osoby nie brały paragonów z kas samoobsługowych, tylko w pośpiechu przykładały kartę, myśląc, że płatność odbyła się zbliżeniowo bez konieczności podawania kodu PIN, co jednak nie miało miejsca i zostało zgłoszone jako kradzież – czytamy w komunikacie siedleckich policjantów.

Czytaj też:
Kasy samoobsługowe zamieniają klientów w złodziei? Kolejna sieć z nich rezygnuje
Czytaj też:
Top 20 najbardziej zagrożonych automatyzacją zawodów. Obecność niektórych zaskakuje

Opracowała:
Źródło: Puls Biznesu / Rzeczpospolita / Wprost