Obiecane przed kilkunastoma miesiącami przez premiera Donalda Tuska „babciowe” doczekało się bardziej formalnej nazwy: program to Aktywny rodzic, a jego projekt w tym tygodniu trafi pod obrady Sejmu. Tak naprawdę są to jednak trzy programy, które są skierowane do rodzin znajdujących się w odmiennej sytuacji.
„Babciowe”, czyli trzy różne świadczenia
„Aktywni rodzice w pracy” skierowany będzie do rodziców dziecka w wieku od 12. do 35. miesiąca życia. Świadczenie w wysokości 1500 zł miesięcznie rodzice będą mogli przeznaczyć na opiekę sprawowaną przez babcię lub dziadka (w tym pobierających emeryturę) na podstawie umowy uaktywniającej, takiej samej jak zawierana z nianią. Pieniądze będą wypłacane przez 24 miesiące.
„Aktywnie w żłobku” zastąpi obowiązującą dopłatę w wysokości do 400 zł do opłaty za pobyt dziecka w żłobku, w klubie dziecięcym lub u dziennego opiekuna. Wyniesie 1500 zł, ale nie więcej niż wysokość opłaty, jaką rodzic ponosi za pobyt dziecka w instytucji opieki.
„Aktywnie w domu" będzie stanowiło wsparcie dla rodziców dzieci w wieku od 12. do 35. miesiąca życia, którzy nie będą uprawnieni lub z własnej woli nie zdecydują się na skorzystanie z dwóch wyżej opisanych świadczeń. Będzie to w szczególności dotyczyć sytuacji, gdy rodzice pozostaną nieaktywni zawodowo i nie będą mogli uzyskać prawa do świadczenia "aktywni rodzice w pracy" lub ich dziecko nie będzie uczęszczało do instytucji opieki i nie będą mogli pobierać świadczenia "aktywnie w żłobku".
„Aktywnie w domu" będzie przysługiwało na podobnych zasadach jak obecnie funkcjonujący rodzinny kapitał opiekuńczy, z tym że będzie można je otrzymać już na pierwsze i jedyne dziecko rodzinie (obecnie obowiązujący program „premiuje” rodzeństwa) w wieku od 12. do 35. miesiąca życia. Będzie to 500 zł miesięcznie przez 24 miesiące. Obecnie obowiązujący program pozwala rodzicom na wybranie świadczenia w wysokości 1000 zł przez 12 miesięcy.
Babciowe a umowa zlecenia
Serwis Business Insider dokładnie przeanalizował projekt i rozpisał popularne wątpliwości, jakie mogą mieć rodzice. Trzeba przy tym wziąć pod uwagę, że to dopiero projekt rządowy, a w toku prac sejmowych wiele założeń ulegnie zmianie. Mimo to warto spojrzeć na to, co proponuje Ministerstwo Rodziny.
Umowa, w oparciu o którą pracuje rodzic wracający na rynek pracy po urodzeniu dziecka, nie ma znaczenia. Może to być umowa o pracę lub umowa zlecenia, pod warunkiem że są od niej odprowadzane są składki w minimalnej wysokości. W projekcie ustawy limit został ustalony na poziomie 100 proc. minimalnego wynagrodzenia dla obojga rodziców. Projekt ustawy nie przewiduje wypłaty pieniędzy w razie powrotu do pracy na podstawie umów o dzieło.
„Nie będzie konieczności przedstawiania umów o pracę – ZUS samodzielnie zweryfikuje czy rodzic jest zgłoszony do ubezpieczeń społecznych i jak jest podstawa jego wynagrodzenia, od której są odprowadzane składki na ubezpieczenie emerytalne i rentowe" – tłumaczy MRPiPS.
Z programu będą mogli również skorzystać rodzice, którzy prowadzą własną działalność gospodarczą. Także i tu warunkiem wypłaty będzie zgłoszenie do ubezpieczenia emerytalnego i rentowego od podstawy, której łączna (dla obojga rodziców) wysokość wynosić będzie nie mniej niż 100 procent minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Czy ktoś skontroluje opiekunkę?
Dla wypłaty świadczenia najważniejsze jest, by rodzic wrócił do pracy i opłacał składki przynajmniej od minimalnej krajowej. Mniejsze znaczenie ma to, czy opiekunka (babcia, sąsiadka…) będzie się zajmowała dzieckiem przez cały tydzień (na to 1500 zł i tak nie wystarczy), czy tylko przez kilkanaście godzin w tygodniu, a przez resztę czasu dzieckiem będą się zajmować naprzemiennie rodzice lub jeszcze ktoś inny.
Resort wyjaśnia, że na razie nie ma żadnych planów kontroli tego, kto rzeczywiście zajmuje się dzieckiem. Jeśli więc babcia będzie się zajmować tylko przez pół miesiąca, to świadczenie nie zostanie obniżone o połowę.
Czytaj też:
„Babciowe" na ukończeniu. Będą trzy warianty do wyboruCzytaj też:
Lokaty miesięczne. „Siódemka" tylko w jednym banku