Użytkownik serwisu „Demotywatory” opublikował gazetkę reklamową Biedronki z 1997 roku. To był ważny rok dla historii marki, bo wtedy właśnie portugalska sieć Jerónimo Martins odkupiła od Mariusza Świtalskiego, założyciela Biedronki, 210 sklepów. Nie wiemy, czy gazetka pochodzi sprzed przejęcia czy została wydana już później.
Stare gazetki. Ceny w Biedronce w 1997 roku
Co więc można było kupić w Biedronce 27 lat temu? Albo lepiej zadane pytanie: za ile można było kupić prezentowane artykuły spożywcze? Batonik Princessa kosztował 56 groszy. Produkowany przez E. Wedel batonik Rekord był o 34 grosze droższy. Saszetkę budyniu Dr. Oetker można było kupić za 40 groszy, a popularną niegdyś margarynę Bona (500 g) za 2,29 zł. Piwo EB (0,5 l) kosztowało 1,68 zł, a mydło Palmolive – 1,49 zł.
Łezka zakręciła się w oku na widok takich cen? No cóż, kto z dorastających w latach 90. nie pamięta, że za złotówkę można było kupić jakąś słodką przekąskę, a czasem wystarczało jeszcze na oranżadę? Część komentujących od razu się rozmarzyła – że życie było wtedy takie tanie i oddajcie nam niskie ceny.
Nie wszyscy dali się jednak porwać tej fali nostalgii. „A pamiętacie, jakie wtedy były zarobki? Chyba nie chcielibyście, aby jednak wróciły” – napisał ktoś.
Czy aby naprawdę tanio?
„Wczoraj kupiłem wafelka Grześki za 1,67 to jest ok. 3,5 x droższy niż ten tutaj w Democie. Wypłatę mam ok. 15x większą niż wtedy. Jestem słabo zarabiającym nauczycielem. Wtedy pracowałem w mleczarni za najniższą. Wg mnie nawet teraz za najniższą krajową można kupić 3-4 x tyle niż wtedy” – dodał ktoś inny.
Bez punktu odniesienia rzeczywiście trudno realnie oceniać, czy „kiedyś to było jakoś lepiej”. Na początku 1997 roku przeciętne wynagrodzenie wynosiło 1062 zł brutto, w czwartym kwartale wzrosło do 1182,77 zł brutto. Najniższa krajowa to było zaledwie 391 zł brutto. Bezrobocie wynosiło 10,3 proc., a w wielu regionach, i to nie tylko na wschodzie Polski, przekroczyło 20 proc. (Starachowice – 29 proc., Chojnów – 27 proc., Malbork – 27,7 proc., Końskie- 25 proc.).
Przeciętne wynagrodzenie było w tamtych warunkach sytuacją godną pozazdroszczenia.
Za taką przeciętną pensję (cały czas mówimy o brutto, więc wypłata „na rękę” była o ok. 20 proc. niższa) z pierwszej połowy 1997 roku można było kupić 1063 batoniki Princessa i 632 półlitrowe butelki piwa EB.
Ile te same produkty kosztują dziś?
Jak ta relacja wygląda dziś? Przeciętna pensja w kwietniu 2024 roku wyniosło 8271,99 zł brutto. Trzeba przy tym mieć na uwadze, że GUS nie uwzględnia w swoich wyliczeniach pracowników urzędów, nauczycieli, osób zatrudnionych w firmach do 9 pracowników, przedsiębiorców, zleceniobiorców. Średnia wyciągnięta jest z zarobków jedynie 37,7 proc. Polaków, więc nie jest miarodajna. Lepszym wskaźnikiem jest mediana wynagrodzeń: w 2023 roku wyniosła 5 700 zł brutto. Oznacza to, że połowa Polaków zarabia więcej niż 5 700 zł, a druga połowa mniej.
Skoro obliczenia dla 1997 roku oparliśmy na przeciętnym wynagrodzeniu, to pozostańmy przy tym wskaźniku. W 2024 roku Princessa w Biedronce kosztuje ok. 1,99 zł (choć możemy mieć szczęście i trafić na promocję, np. niedawno posiadacze kart Moja Biedronka mogli kupić 5 batoników i 5 kolejnych dostać gratis, co obniżało cenę jednostkową do 1 zł). Za pół litra piwa EB płacimy ok. 2,8 zł plus kaucja za szklana butelkę.
Dysponując przeciętnym wynagrodzeniem możemy więc kupić 4156 batoników o wadze 40 g albo 2954 butelki piwa. To prawie trzy razy więcej wafelków i prawie pięciokrotnie więcej butelek piwa.
Wzrosła siła nabywcza złotego
Takie wyliczenia pokazują, jak w ciągu prawie trzech dekad wzrosła siła nabywcza naszej waluty – pozwala ona określić, ile towarów i usług można kupić za daną jednostkę monetarną. Określa realną wartość pieniądza. Gdy jest niska, to można wyciągnąć wniosek, że i gospodarka źle sobie radzi. Siła nabywcza zmienia się w czasie, co pokazuje przykład cen sprzed lat. Najogólniej: zależy od wszystkich wskaźników opisujących gospodarkę, wiarygodności kraju, ocen analityków… Można zakładać, że w kolejnych latach wartość złotego będzie się wzmacniała (pomijamy wahania kursowe, które są czymś naturalnym).
Łyżeczką dziegciu w tym wszystkim jest mediana wynagrodzeń, która mocno odbiega od przeciętnego poziomu cen oraz fakt, że niebezpiecznie szybko rośnie grono pracowników, którzy zarabiają minimalne wynagrodzenia. Ten mechanizm opisujemy tu.
Czytaj też:
Stajemy się narodem na pensji minimalnej. To los co czwartego pracownikaCzytaj też:
Minimalne wynagrodzenie wzrośnie do ponad 5 tys. zł? Ministerstwo wyjaśnia