Rząd przekonuje, że podnoszenie minimalnego wynagrodzenia – od stycznia 2024 roku będzie wynosiło 4242 zł brutto – to sukces i przypomina, że jeszcze kilka lat temu minimum było o ponad połowę niższe. Ekonomiści zauważają, że podnoszenie minimalnej pensji bez podnoszenia wydajności gospodarki to błędne koło, czego dowodem jest fakt, że rośnie liczba osób zarabiających minimum – i ani złotówki więcej.
Coraz więcej osób zarabia pensję minimalną
Jeszcze w 2015 r. w Polsce minimalne wynagrodzenie otrzymywało około 1,5 mln pracowników. W styczniu minister Marlena Maląg podawała, że na koniec 2022 r. ta liczba urosła do 2,5 mln, a w maju, że to już 3 mln osób. Busines Insider latem zapytał ekspertów rynku pracy o ich przewidywania co do tego, jak wzrośnie w najbliższych miesiącach grono osób zarabiających pensję minimalną. Wskazywali, że może to być nawet 3,6 mln Polaków. Kolejne podniesienie dodatkowo powiększy ten krąg.
— Zdecydowana podwyżka płacy minimalnej spowoduje, że do najgorzej opłacanych zawodów zostaną włączone kolejne profesje — potwierdził w rozmowie z BI Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service.
W rozmowie z TVN24 Biznes Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, wytłumaczył, że „jest to ewenement na skalę światową, bo płaca minimalna zarabiana jest przez relatywnie niewielki odsetek pracowników”.
Pracownicy z wyższymi kompetencjami burzą się
– W Stanach Zjednoczonych jest to około dwa procent, a w Europie sześć do siedmiu procent. Natomiast w Polsce poziomy przesunięto tak wysoko, że ponad jedna czwarta Polaków zarabiać będzie w 2024 roku płacę minimalną – wskazał.
Jego zdaniem szybkie podnoszenie pensji minimalnej powoduje spłaszczenie wynagrodzeń, przy którym osoby o wyższych kompetencjach w coraz większej liczbie zawodów zaczynają sobie zadawać pytanie: po co mi to było? – Po co dodatkowe lata studiów, kursy, znajomość języków obcych, skoro i tak zarabiam dwieście złotych więcej od tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z pracą? – stwierdził.
Coraz trudniej przerzucać koszty na klientów
Dlaczego powiększa się grono osób, które zarabiają tylko minimum ustawowe? Bo pracownicy nie mają środków, by po obowiązkowym podwyższeniu wynagrodzeń najmniej zarabiającym uzupełnić też pensje osób, które do tej pory zarabiały więcej. W efekcie ich wynagrodzenia się zrównują. Rodzi to frustrację tych, którzy czują, że to nieuczciwe, że zarabiają minimum, ale powoduje też inne ryzyko: że w którymś momencie firmy nie udźwigną ciężaru, a nie będą już mogły przerzucać kosztów na klientów. Klienci przemyślą inne rozwiązania, zoptymalizują koszty – i zrezygnują ze zbyt drogich usług.
To może dotknąć branżę ochroniarską. „Według szacunków przedsiębiorców zarządcy nieruchomości zlikwidują w najbliższych miesiącach co czwarty posterunek ochrony obsadzany przez pracownika. Najprawdopodobniej w perspektywie dwóch lat likwidacja czeka ok. 15 proc. firm security nastawionych wyłącznie na ochronę fizyczną” – czytamy w serwisie Bankier.
– Trzeba się liczyć z tym, że wskutek wymuszonego przez kontrahentów ograniczania stanowisk i godzin ochrony, firmy będą ciąć zatrudnienie. Fala redukcji może spowodować odejście nawet 20–40 proc. pracowników ochrony – ostrzega Sławomir Wagner, prezes firmy Monitoring.pl (grupa Keratronik) i były wieloletni szef branżowego stowarzyszenia firm ochrony.
Czytaj też:
Wzrost płacy minimalnej może dobić tę branżę. Odejść może nawet 40 proc. pracownikówCzytaj też:
„Praca za grosze”? Nie ma chętnych. Firmy liczą na pracowników ze Wschodu