– To nie jest skup państwowy, to nie jest skup z jakąś państwową dotacją. To jest prywatny skup firmy, która otrzymała gwarancje kredytowe, ale prowadzi to na własny rachunek, przetwarzając te jabłka i eksportując – mówił minister rolnictwa na antenie TVP1. – Gwarantujemy również, że jeżeli by część koncentratu została, to zostanie zakupiona na rezerwy państwa – dodał Ardanowski.
Szef resortu rolnictwa wyjaśniał, że początkowo do firmy, która miała koordynować skup, zgłosiło się kilkadziesiąt mniejszych firm, które chciały współpracować. – Co się okazało. Nagle jedna po drugiej zaczęły się wycofywać – zaznaczył minister. Jak wskazał, w jego ocenie powodem był szantaże ze strony niemieckich firm.
„Żadnych obowiązków wobec Polski?”
Minister rolnictwa podkreślił, że sytuacja jest „przykra” także z innego powodu. – Do tych wszystkich firm dopłaciliśmy miliardy złotych dofinansowania na przetwórstwo. I teraz te firmy nie widzą żadnego obowiązku wobec polskich rolników. To ja pytam: po co było im te pieniądze na nowe linie technologiczne, przechowalnie, magazyny itd. przeznaczać. Żadnych obowiązków wobec Polski, wobec polskich rolników? – pytał minister. Ardanowski zapowiedział, że w przyszłym roku państwo będzie lepiej przygotowane na podobną sytuację, a obecnie prowadzi działania ratunkowe, by uratować choć część jabłek, które są u rolników. Minister zaznaczył przy tym, że także rolnicy powinni się organizować, by nie dać się okradać. – Koniec okradania polskich rolników – zapowiedział szef resortu.
Czytaj też:
Słynna farma wystawiona na sprzedaż. Tam powstała kultowa odmiana jabłek