Z największego od lat zainteresowania do całkowitego zamknięcia w jeden dzień. Tak wyglądały losy branży fitness w marcu tego roku. Siłownie i kluby przeżywały w ostatnich miesiącach prawdziwe oblężenie. Częściowo wynikało to z corocznego przypływu na początku roku w ramach noworocznych postanowień, ale w dużej części było to odbicie rozwijającej się ciągle mody na bycie w formie. Jedną decyzją rządu branża, jak wiele innych musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Okazuje się, że nie radzi sobie z nią zbyt dobrze.
„Funkcjonowanie branży fitness staje pod wielkim znakiem zapytania. W połowie marca, gdy obiekty sportowe liczyły na największe zainteresowanie klientów, 3,5 tys. klubów musiało z powodu pandemii zamknąć drzwi. 100 tys. pracowników zastanawia się, co będzie dalej, a ponad 3 mln osób korzystających z tych usług siedzi w domach” – czytamy w raporcie Biura Informacji Kredytowej.
Problemem branży nie jest jednak wyłącznie koronawirus. Jak twierdzą przedstawiciele Polskiej Federacji Fitness, tych utrudnień może być dużo więcej.
– Poza załamaniem związanym z koniecznością zamknięcia wszystkich obiektów, branża wkrótce odczuje także destrukcyjny wpływ innych czynników gospodarczych, w tym zmniejszenia popytu inwestycyjnego, spadku tempa wzrostu PKB i zachwiania decyzji zakupowych Polaków, którzy bardziej niż wcześniej będą się liczyć z każdą złotówką – informuje Polska Federacja Fitness.
Brak klientów
Z danych Polskiej Federacji Fitness wyłania się czarny obraz ostatnich tygodni. „Głównym źródłem przychodów obiektów sportowych jest sprzedaż karnetów. W momencie zamknięcia siłowni część klientów rezygnuje z karnetów lub je zawiesza. Nie ma też mowy o pojawieniu się nowych klientów. Część przedsiębiorstw już w pierwszych cięciach kosztów zrezygnowała z dofinansowywania kart sportowych swoim pracownikom” – czytamy w komunikacie.
Branża spodziewa się, że przychody za 2020 rok mogą być nawet o 40 proc. niższe, niż za rok ubiegły.
„Konsekwencje kryzysu dopiero nadejdą. Branża przewiduje, że w wyniku epidemii jej przychody będą o ok. 40 proc. niższe niż rok wcześniej i to pod warunkiem, że wprowadzone zakazy i izolacja będą miały charakter jednorazowy i zakończą się przed czerwcem. Jeśli epidemia będzie jednak miała swoją drugą falę jesienią, przychody zmniejszą się o ponad połowę” – czytamy.
– Koronawirus zamroził branżę fitness w Polsce. Straty już teraz wylicza się na 400 mln zł, bez pracy zostało ok. 80 tys. osób. Tarcza antykryzysowa pomoże klubom i siłowniom tylko w niewielkim stopniu. Dla branży kluczowe koszty to czynsze. Tymczasem są z nich zwolnione tylko kluby znajdujące się w galeriach handlowych, te zaś stanowią maksymalnie 15 proc. rynku. Oczekujemy zapisu, który pozwoli umorzyć czynsze najmu na wszystkich powierzchniach, które straciły 100 proc. przychodu. Inaczej branżę czeka fala bankructw – przestrzega Tomasz Napiórkowski z Polskiej Federacji Fitness.
Czytaj też:
Morawiecki przedstawił plan „odmrażania sportu”. Kiedy zostaną otwarte siłownie?