Podczas sobotniego spotkania z cyklu „Meet Up Nowa Generacja” Donald Tusk został zapytany o pomysł skrócenia tygodnia pracy. Do tej pory był to postulat, który przedstawiała Lewica. Tuż po spotkaniu szybko wyciągnięto wpisy na Twitterze Borysa Budki, który jeszcze w 2018 roku wykpił postulat siedmiogodzinnego dnia pracy, przedstawiony przez Partię Razem. Okazuje się, że może być to ważny element nadchodzącej kampanii wyborczej, gdyż do słów przewodniczącego PO, od rana odnoszą się już ważni politycy Zjednoczonej Prawicy.
– To nie jest żadna propozycja Donalda Tuska. Mówiła o tym Lewica, my też o tym wspominaliśmy. W wykonaniu pana Tuska, to bym się nie spodziewał, że to wykona. Jak miał obniżać podatku, to je podwyższył. Jak miał obniżyć wiek emerytalny, to go podniósł. Ja bym się bał, czy w tym wykonaniu nie kryją się za tym pracujące soboty – powiedział na antenie Polsat News minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.
Krótszy czas pracy wymaga analiz
Co ciekawe, minister Buda nie skrytykował jednoznacznie samego pomysłu skrócenia czasu pracy. Zaznaczył, że takie rozwiązania w różnej formie są analizowane. – Trzeba to przeanalizować, my też już robiliśmy takie symulacje. To nie jest wykluczone. Co prawda ja bym nie mówił o wolnych piątkach – powiedział. Zaznaczył tym samym, że jest wiele innych możliwości, które mogą mieć podobny efekt. – Kolejny bardzo ciekawy wariant, to dłuższy urlop. To finalnie też by się przełożył na krótszy czas pracy. Może być też krótszy czas pracy dla osób wychowujących dzieci – dodał.
Minister rozwoju i technologii przypomniał jednak, że skrócenie czasu pracy może mieć ważny efekt uboczny. – To zawsze jest obniżanie konkurencyjności gospodarki. Trzeba to brać pod uwagę i zastanowić się, czy ten moment jest najlepszy – powiedział.
Czytaj też:
Czterodniowy tydzień pracy. 70 brytyjskich firm sprawdzi, czy to może się udać