Piotr Woźniak, minister gospodarki w czasach pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości (lata 2005-2007), a w późniejszym okresie również m.in. prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) gościł dziś w programie „Jeden na Jeden” w TVN 24. Woźniak pytany był, czy grozi nam blackout.
– Blackout to zjawisko ekstremalne, ale w planach antykryzysowych, które każdy rząd i każde państwo powinno mieć – my też takie mamy – taki scenariusz się przewiduje i przewiduje się środki zaradcze. Czy one zadziałają w sytuacji, kiedy nośniki energii sięgnęły nieprawdopodobnych szczytów cenowych, to jest osobna rzecz, natomiast druga rzecz, to jest czy nasz system w blackoucie, czyli przy braku energii elektrycznej, to wytrzyma i jak to zniesie – powiedział były szef resortu gospodarki.
Woźniak zwrócił uwagę, że 4 lipca br. zabrakło mocy w krajowym systemie, w związku z czym musieliśmy zwrócić się o pomoc do naszych sąsiadów. – Zabrakło chyba około 700 megawatów mocy, to był brak chwilowy, ale ta chwilowość w Krajowym Systemie Energetycznym jest bardzo istotna – podkreślił były szef PGNiG.
Przed blackoutem – jak mówił Woźniak – można się bronić. – Systemowa obrona polega na tym, że w Krajowym Systemie Energetycznym powinna być zachowana rezerwa mocy, która wynosi ok. 9 procent popytu. Właśnie tej mocy zapasowej 4 lipca zabrakło, co zdaniem byłego ministra gospodarki jest niepokojące, zważywszy na fakt, że nie było w tym dniu żadnej awarii. – To oznacza, że nasz system (elektroenergetyczny – red.) doszedł do granicy wydolności – powiedział Woźniak.
Spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne – jak przypomina TVN 24 – w wyjaśnieniach przesłanych „Rzeczpospolitej” wskazała, że 4 lipca w ciągu dnia dwie duże jednostki wytwórcze zgłosiły awarie. W efekcie „dostępna dla operatora rezerwa o godz. 19 w poniedziałek nie była wystarczająca”. W tej sytuacji operator wykorzystał narzędzia niezbędne dla przywrócenia wymaganego poziomu rezerwy, w tym pomoc awaryjną z sąsiednich systemów.
„To będzie trudna zima”
Były szef resortu gospodarki pytany był również o przewidywania dotyczące najbliższej zimy. – To będzie trudna zima, ale nie za sprawą braku energii elektrycznej, ale za względu na problemy z ogrzewaniem. Przyzwyczailiśmy się, że utrzymujemy temperaturę w mieszkaniu czy zakładzie pracy okolicach 20 stopni, co nie jest żadnym specjalnym oczekiwaniem – mówił Woźniak.
Pytany o kwestię problemu braku węgla, były szef PGNiG podkreślił, że „węgla na świecie nie brakuje”, trzeba go natomiast kupować, za taką cenę, by potem sprzedawać go odbiorcom po cenie, „która jest akceptowalna”.
Woźniak zwrócił uwagę, że większość samorządów uchwaliła zakaz używania paliw stałych w piecach domowych, tzw. kopciuchach. – Pytanie, jak samorządy sobie z tym dalej poradzą? Zimno jest narzędziem opresyjnym gorszym niż głód. Wiadomo o tym doskonale. Nikt nie będzie siedział w zimnie, nie będzie kładł dzieci spać w palcie i trzech parach skarpet, tylko dlatego, że wisi zakaz palenia w starym piecu – podkreślał były minister gospodarki.
Czytaj też:
Prezes URE: Prąd zdrożeje co najmniej o kilkadziesiąt procent