Rostowski: Podwyższenie stóp procentowych obniża inflację, ale problem polega na czymś innym

Rostowski: Podwyższenie stóp procentowych obniża inflację, ale problem polega na czymś innym

Jacek Rostowski
Jacek Rostowski Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Każdego miesiąca mamy coś, co można nazwać niespodzianką inflacyjną. Należało dużo wcześniej i ostrzej podwyższyć stopy procentowe. Dzisiaj prawdopodobnie nie byłoby tak wysokiej inflacji i konieczności dalszych podwyżek stóp procentowych – powiedział Jacek Rostowski, były wicepremier.

– Podwyższenie stóp procentowych działa na obniżanie inflacji, ale problem polega na tym, że prezes NBP Adam Glapiński pozwolił galopującej drożyźnie wymknąć się spod kontroli już rok temu. Inflacja jest najwyższa od 25 lat, a tak galopująca drożyzna staje się mniej przewidywalna. Trudniej w takich warunkach prowadzić trafioną i sensowną politykę stóp procentowych – tak „na gorąco”, na kilka godzin przed ogłoszeniem przez Radę Polityki Pieniężnej decyzji o stopach procentowych, komentował na antenie RMF FMJacek Rostowski, były wicepremier i minister finansów w rządzie PO-PSL.

„Niespodzianki inflacyjne” utrudniają walkę z drożyzną

Przyznał, że coraz trudniej zapobiegać drożyźnie, tym bardziej że regularnie występuje coś, co nazwał „niespodziankami inflacyjnymi”. Chodzi tu o sytuacje, w których analitycy przewidywali, że nastąpi spadek inflacji, a ona wbrew oczekiwaniom tylko się umacnia. Nie mamy jeszcze oficjalnej informacji o sierpniowym wyniku, ale tzw. szybki odczyt GUS mówi o 16,1 proc. rok do roku. – Myślę, że to może brać się z tego, że część analityków to młode osoby, które nie przeżyły wysokiej inflacji i nie są świadomi, ze jak ona jest tak wysoka, to staje się coraz mniej przewidywalna – powiedział.

Rostowski jest zdania, że RPP powinna była dużo wcześniej zacząć podnosić stopy i już na starcie robić to ostro (pierwsza podwyżka z października 2021 r. wyniosła 50 pb.). Ma też za złe rządzącym, że „nie przygotowali kraju do kryzysu energetycznego”, czego przykładem jest choćby niewystarczające rozwijanie odnawialnych źródeł energii. Zapytany o to, co zrobiłby, gdyby był u władzy, odpowiedział: – Ja bym wybrał jedno proste działanie: przywrócenie praworządności i sięgnięcie po 270 miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy, który wzmocni złotego, osłabi galopującą drożyznę, pozwoli na rozwinięcie odnawialnych źródeł energii w jak najszybszym tempie – powiedział.

Dodał, że „dzisiaj w obliczu kryzysu energetycznego stoimy przed koszmarnym dylematem: czy pozwolić na to, żeby galopująca drożyzna jeszcze bardziej się rozpędzała, czy spróbować ją zdławić dusząc przedsiębiorców”.

Co nas dalej czeka w gospodarce?

Były minister finansów został zapytany o scenariusz dalszych wydarzeń gospodarczych. Jego zdaniem kryzys w pierwszej kolejności uderzy w produkcję, gdyż to przedsiębiorstwa produkcyjne potrzebują najwięcej energii i gazu, a co za tym idzie, ich rachunki najszybciej pójdą w górę.

Ta sytuacja budzi największe obawy. Jak nie będzie produkcji, zakłady będą musiały stanąć, to koszty tego, co jest produkowane, wzrosną i ludzie będą mniej zarabiali. Może stracą pracę, może będą tylko wysyłani na urlopy, bo będą przestoje, a to w sposób nieunikniony uderzy w portfele. To obraz niewesoły – odpowiedział Rostowski.

Czytaj też:
Dziś decyzja RPP ws. stóp procentowych. W grę wchodzą dwa scenariusze