Gameplay – świętości nie ruszaj
Resident Evil 4 od pierwszego wydania było grą, która zmieniła fundamenty całej serii. Z survival horroru ze stałymi kątami kamery (co nie jest dla każdego) przekształciła się w ogromny hit – grę mocno nastawioną na akcję, ze znakomitym systemem strzelania i kamerą trzecioosobową.
Z dumą stwierdzam, że Capcom niczym najlepszy renowator zabytków wydobył z RE4 co najlepsze bez naruszania trzonu rozgrywki. Jednocześnie autorzy nie poprzestali tylko na odtworzeniu gameplay'u, ale zbudowali na doskonałym fundamencie parę nowych elementów.
Strzelanie nadal wygląda podobnie – każde poruszenie się bohatera lub celownika jest tragiczne dla celności naszych trafień. Najlepszą strategią jest więc stanięcie w miejscu i pełne grozy (a czasem wręcz desperackie) strzały w zbliżającą się falę wrogów. Przeciwnicy potrafią też stosować zmyłki, bujać głową, potykać się, przyśpieszać lub zwalniać kroku. Wyzwanie jest więc niemałe, a satysfakcja z walki – ogromna.
Bodaj wszystkie znane przez fanów bronie powracają w Resident Evil 4 z 2023 roku. Mamy więc nasze pistolety, shoguny, nieśmiertelne TMP, potężne rewolwery magnum, rakietnicę, a nawet składaną kuszę, która w oryginale dostępna była tylko dla Ady Wong. Jest też kilka nowości jak pistolet maszynowy MP5 czy karabinek M4. Nieco zasmucił mnie fakt, że kultowy celownik laserowy dostępny jest jedynie na wybranych pistoletach, a nie na całym arsenale.
Nie trzeba nawet wspominać, że w swojej klasycznej roli powraca tajemniczy Kupiec, u którego wyposażymy się w nowe bronie, ulepszymy nasz arsenał, czy poznamy przepisy craftingowe. Obrabowano go jednak z klasycznych odzywek „what are you buying/selling” co dla niektórych może być świętokradztwem. Nadal ma jednak swoją oryginalną manierę i akcent, wiec jestem w stanie wybaczyć Capcom tę zmianę.
Mamy też legendarną wręcz walizkę, a w niej ograniczone miejsce na bronie, naboje, lecznicze zioła czy granaty. Granie w Tetrisa w naszej skrzynce jest cały czas tak samo satysfakcjonujące jak w 2005 roku. W lokacjach znajdujemy dość sporo amunicji, więc od czasu do czasu możemy sobie pozwolić na małe marnotrawstwo. Jak przed laty – jest to dominująco gra akcji, a nie horror, gdzie liczymy każdy nabój i mamy całe trzy kule w zapasie.
Jeśli chodzi o nowości w rozgrywce, to stanową one naturalne rozwinięcie koncepcji z oryginału. Nasz wierny nóż dostał własną mechanikę wytrzymałości, która nieco balansuje jego potęgę z oryginalnej wersji. Wraz z kolejnymi atakami nasza „kosa” coraz bardziej się tępi, a potem łamie i musimy ją naprawić. Z wrogów wypadają jednak co jakiś czas koziki i sztylety, te jednak zajmują cenne miejsce w naszej walizie.
Zupełną nowością jest zaś mechanika skradania. Zanim rozpocznie się właściwa jatka Leon w większości walk ma okazję zacząć akcję „po cichu”, pojedynczo zdejmując wrogów po zajściu ich od tyłu. Nie oszukujmy się, to miły dodatek, ale przejście produkcji jako skradanki po prostu nie wchodzi w grę. Jednocześnie takie przygotowanie może znacząco ułatwić nam trudne potyczki. Podrzynanie gardeł także tępi nasz nóż, co ciekawie splata się z mechaniką wytrzymałości naszej broni białej.
Podsumowanie – w Resident Evil 4 powinien zagrać każdy
Gra w Resident Evil 4 Remake to czysta poezja. Nawet na średnim poziomie trudności produkcja stawia przed nami niemałe wyzwanie, a każda walka może potoczyć się na dziesiątki sposobów. Właśnie to sprawia, że gra zatapia w nas swoje szpony i nie puszcza aż do finału.
Rozgrywka jest niezwykle wciągająca i łatwo można przy niej stracić 6 godzin i zupełnie się nie zorientować. Nawet mając ledwo 30 minut chciałem co i rusz do niej wracać, „tylko na trochę, jeden czekpoint i spać”. Dla mnie taki poziom zaangażowania jest najlepszą z możliwych rekomendacji. A pierwsze ukończenie fabuły to w przypadku RE4 dopiero początek zabawy.
Usilnie starałem się znaleźć coś, co faktycznie przeszkadzałoby mi w zanurzeniu się w grze po uszy. System wytrzymałości noża jest dobra, ale z rzadka potrafił mnie zdenerwować. Mechaniki skradania nie są do końca jasne i czasem zdarzyła mi się „wpadka”. Jeden typ wroga może nas zablokować w stunlocku. Ada Wong… po prostu nie dorównuje głosem innym bohaterom.
To wszystko to jednak marginalne rysy na monolicie perfekcji. Resident Evil 4 Remake wychodzi poza swój gatunek, nie jest „grą dla fanów serii”, nie jest jedynie dobrym survival horrorem. Jest po prostu diabelnie dobrą grą, którą każdy powinien sprawdzić – kropka.
Ocena: 9/10
Recenzja powstała na podstawie wersji gry na PC. Kod recenzencki zapewniła Cenega.
Czytaj też:
Dying Light za darmo. Oto jak zdobyć grę w Epic Store i dodatkowe bonusyCzytaj też:
Diablo 4. Weekend w Sanktuarium dał nam wiele nadziei