Zielone mieszkania to złoty zysk? „Biją rekordy opłacalności”

Zielone mieszkania to złoty zysk? „Biją rekordy opłacalności”

Dodano: 
Wyższe czynsze, atrakcyjniejsze ceny sprzedaży i realna przewaga inwestycyjna dla właścicieli „zielonych” mieszkań
Wyższe czynsze, atrakcyjniejsze ceny sprzedaży i realna przewaga inwestycyjna dla właścicieli „zielonych” mieszkań Źródło: Shutterstock / Fahroni
Jeszcze do niedawna „zielona” mieszkaniówka kojarzyła się z wizją architektów-futurystów i miłośników ekologii z grubymi portfelami. Dziś co piąta nowa inwestycja w metropoliach posiada już ekocertyfikat. Dlaczego?

W obliczu rosnących cen energii, wysokiej inflacji i coraz bardziej restrykcyjnych norm środowiskowych, zrównoważone budownictwo przestaje być jedynie modnym hasłem.

Eksperci portalu RynekPierwotny.pl podkreślają, że certyfikaty takie jak BREEAM, LEED czy WELL, które dotychczas kojarzyły się głównie z biurowcami, coraz śmielej wkraczają do sektora mieszkaniowego. Efekt? Wyższe czynsze, atrakcyjniejsze ceny sprzedaży i realna przewaga inwestycyjna dla właścicieli „zielonych” mieszkań.

Boom na zielone mieszkania?

Jak zauważają eksperci, jeszcze stosunkowo niedawno takie pojęcia jak „zielone mieszkanie” czy „budynek zeroemisyjny” kojarzyły się głównie z wizją architektów-futurystów.

– W 2025 roku to już rynkowa rzeczywistość dążąca do statusu normy – mówi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

Wskazuje na raport EY Polska „Przewodnik po rynku nieruchomości 2025”, zgodnie z którym ponad jedna piąta nowych inwestycji mieszkaniowych w największych rodzimych metropoliach posiada certyfikat ekologiczny, a kolejne 35 proc. jest realizowanych w standardzie umożliwiającym jego uzyskanie.

– Rosnąca świadomość ekologiczna Polaków idzie w parze z pragmatyzmem finansowym: kupujący i najemcy coraz częściej liczą całkowity koszt utrzymania nieruchomości, a nie tylko cenę zakupu czy wysokość czynszu. Dlatego też klienci deweloperskich biur sprzedaży coraz częściej pytają o certyfikaty, a już niebawem takie zainteresowanie może wykazywać zdecydowana większość z nich. To jedno z poważniejszych wyzwań dla deweloperów, którzy będą zmuszeni dostosować nie tylko technologie, ale być może również kalkulacje marż do standardów zielonej certyfikacji – zauważa analityk rynku nieruchomości.

Jak oszczędzają zielone mieszkania?

Energooszczędne instalacje – od pomp ciepła i paneli fotowoltaicznych po rekuperację – mogą obniżyć rachunki za prąd i ogrzewanie o 30–50 proc. Przykładowe mieszkanie 60 m kw. w standardzie NF40 generuje roczne oszczędności rzędu 3–4 tys. zł, przy maksymalnym zapotrzebowaniu na energię do 40 kWh/m kw. rocznie, podczas gdy w tradycyjnych budynkach jest ono nawet trzykrotnie wyższe.

Jak podkreśla ekspert, aby osiągnąć tak wyśrubowane parametry, należy liczyć się ze wzrostem kosztów budowy, które sięgają poziomu 15–25 proc. w zależności od zastosowanych technologii.

– Znacznie wyższe są bowiem w tym przypadku wymagania dotyczące jakości izolacji cieplnej, wydajności wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła, szczelności w przepływie powietrza czy energooszczędnych systemów ogrzewania – mówi Jędrzyński.

Jego zdaniem taka inwestycja wymaga zatem odczuwalnie większych nakładów, które jednak zwracają się już w perspektywie kilkuletniej, i to nie licząc dostępnej w takim przypadku możliwości skorzystania z dofinansowania.

– W efekcie najemcy są gotowi płacić wyższy czynsz, jeśli w zamian otrzymują niskie i przewidywalne opłaty eksploatacyjne. W praktyce oznacza to niebagatelny dla inwestorów niższy wskaźnik pustostanów i dłuższy okres wynajmu bez przerw – zauważa ekspert.

Czytaj też:
Deweloperskie „dziury w ziemi”. Gdzie powstaje najwięcej mieszkań?

Rynek nieruchomości wchodzi w zieloną rewolucję

Badania Knight Frank, EY oraz BNP Paribas Real Estate Polska pokazują, że mieszkania z certyfikatem ekologicznym osiągają na rynku wtórnym o 5–15 proc. wyższe ceny niż porównywalne lokale bez takiego standardu. Kupujący widzą w nich bowiem inwestycję odporną na przyszłe podwyżki cen energii oraz rosnące wymagania prawne.

Porównanie parametrów tradycyjnych i ekologicznych budynków

Jak wskazuje ekspert, w głównych metropoliach kraju wolumen zielonych certyfikatów z roku na rok rośnie już w tempie dwucyfrowym, a w wyższych segmentach mieszkaniówki certyfikacja staje się już standardem.

– Mniejsze ośrodki już wkrótce pójdą w ślad największych. Zapewne w perspektywie dwóch–trzech lat inwestycje bez potwierdzonej emisyjności mogą być postrzegane jako te drugiej kategorii – mówi Jędrzyński.

Czytaj też:
Grunty inwestycyjne na wagę złota. Tam warto lokować kapitał

Ekspert: „Zielone mieszkania to kwestia rachunku ekonomicznego”

Analityk rynku nieruchomości podkreśla, że rewizja dyrektywy EPBD z grudnia 2023 wyznacza nowe ambicje w zakresie nowego budownictwa net-zero, pogłębienia modernizacji istniejących budynków czy zmian systemów zasilania energią – będzie to kluczowa zmiana.

– Od 2030 r. wszystkie nowe budynki będą musiały być zero-emisyjne netto, wymuszając zmiany w sposobie ogrzewania na nieemisyjne. Do 2033–35 ma nastąpić fala modernizacji istniejących budynków, zarówno użytkowych, jak i mieszkalnych. Do 2031 r. panele PV będą szeroko stosowane w nowym budownictwie i części istniejącego budownictwa niemieszkalnego – wyjaśnia Jędrzyński.

W jego ocenie to właśnie powód, dla którego zrównoważone nieruchomości przestały być jedynie niszową ciekawostką, już obecnie stając się bodaj najbardziej wyróżniającym segmentem rynku, który przyciąga inwestorów myślących długoterminowo.

– Niższe koszty utrzymania, większe zainteresowanie najemców, premia cenowa przy sprzedaży oraz preferencyjne warunki finansowania sprawiają, że w 2025 roku inwestowanie w „zielone” mieszkania to nie tylko kwestia ekologii, ale przede wszystkim… rachunku ekonomicznego – podsumowuje Jędrzyński.

Czytaj też:
Domy w Polsce znikają z mapy. Te miasta przodują w rozbiórkach
Czytaj też:
Polski rynek hipotek rośnie dzięki cudzoziemcom? Wyniki są rekordowe