Propozycja PiS oznacza likwidację systemu
Tusk skomentował też propozycję PiS, który chce pozostawić wchodzącym na rynek pracy wolny wybór - albo ZUS, albo OFE. - Wszyscy wiedzą, że tzw. wolny wybór będzie oznaczał w niedalekiej przyszłości likwidację tego systemu - podkreślił szef rządu. Premier powiedział również, że zdziwiłby się, gdyby reformę OFE zawetował prezydent Bronisław Komorowski.
Według Tuska coraz więcej obserwatorów dokładnie rozumie, na czym polegają wady systemu emerytalnego. - To właśnie defekty tego systemu są jednym z powodów, dla którego spirala zadłużenia w Polsce w ogóle powstała - powiedział premier. Choć przyznał, że istota reformy emerytalnej sprzed 11 lat - wprowadzenie indywidualnych kont i gwarancja emerytury - jest bezdyskusyjnie pozytywna, Tusk podkreślił, że "fakty są bezlitosne". - Musielibyśmy pożyczyć kolejne 200 mld zł w ciągu 10 lat, żeby ten system OFE utrzymać. Kiedy po 11 latach, a to jest kawał czasu, ocenimy, ile emerytury daje OFE a ile ZUS, to okazuje się, że ZUS-owska jest bezpieczniejsza, też w tym sensie, że tzw. stopa zwrotu w przypadku ZUS-u jest trochę większa niż w przypadku OFE - mówił premier. Jego zdaniem rządowa propozycja zmian w systemie emerytalnym oznacza, że część środków, którą OFE inwestują na giełdzie, będzie zachowana. - To, co było rozwiązaniem niefunkcjonalnym, a w konsekwencji absurdalnym i bardzo groźnym dla ludzi i dla ich pieniędzy to, był system, w którym państwo polskie musiało na rynku pożyczać pieniądze po to, żeby móc je wpłacać do OFE - podkreślił Tusk. Dodał też, że OFE w ciągu tych 11 lat udowodniły, że bardzo skutecznie dbają o swoje interesy finansowe, "co samo w sobie nie jest grzechem". - Ale kiedy porównamy te proporcje, czyli 3 mld zł czystego zysku i 11 mld zł kosztów, jakie OFE ponosi, ale wydając pieniądze na siebie, na swoje operacje, to uzyskujemy zyskowność blisko 30 proc. Nie ma takiego biznesu dzisiaj w Polsce, który by uzyskiwał taki poziom zyskowności - mówił Tusk. Zapowiedział też, że rząd doprowadzi do zmniejszenia marży, jaką OFE pobierają za zarządzanie pieniędzmi przyszłych emerytów. Zdaniem szefa rządu dysproporcja między zyskami OFE, a wysokością świadczeń, jakie oferują i obecnie, i za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, jest "nieprzyzwoita".
"To nie zbrodnia, ale rozwiązanie"
Tusk przypomniał też, że OFE wytoczyły Polsce proces przed sądami europejskimi o to, by móc inwestować składki za granicą. Zdaniem premiera taki proces "to nie zbrodnia", ale rozwiązanie, którego domagają się OFE zwiększyłoby ryzyko dla przyszłych emerytów. - Dlatego uznałem, że ponieważ w kwietniu być może w maju to rozstrzygnięcie Europejskiego Trybunału nastąpi, do tego czasu warto też do minimum ograniczyć ryzyko związane z tą częścią emerytury, za którą odpowiedzialne jest OFE - powiedział premier.
Szef rządu mówił też, że nad propozycją zmian w OFE pracowało kilkudziesięciu ekonomistów, a "zręby reformy" były konsultowane z dwiema firmami doradczymi. Premier był też pytany, czemu wśród nieprzekonanych do rządowych propozycji jest były wicepremier i minister finansów prof. Leszek Balcerowicz. Szef rządu w odpowiedzi podkreślił, że Balcerowicz jest autorytetem także dla niego, ale nie jest nieomylny. - Zadaniem rządu nie jest przekonywanie prof. Balcerowicza - powiedział Tusk.
pap, ps, Radio Zet