"Gazprom został zmuszony do przerwania o 18:00 (czasu moskiewskiego, 16:00 warszawskiego) dostaw rosyjskiego gazu na Białoruś, a także jego tranzytu przez terytorium tej republiki" - napisał na swojej stronie internetowej Gazprom, zarzucając białoruskiemu monopoliście Biełtransgazowi "bezprawny pobór rosyjskiego gazu dostarczanego tranzytem do państw trzecich".
Rosyjski koncern nie wyjaśnia, w jaki sposób zamierza wywiązać się ze zobowiązań wobec zachodnich kontrahentów. Rurociąg jamalski biegnie przez Białoruś do Polski i Niemiec.
"Odpowiedzialność za naruszenie zobowiązań Gazpromu wobec zagranicznych użytkowników rosyjskiego gazu w całości spoczywa na stronie białoruskiej" - wskazuje biuro prasowe Gazpromu.
Przedstawiciel koncernu, który rozmawiał z branżową Agencją Informacji Naftowej (ANI), powiedział, że dostawy dla partnerów zagranicznych będą realizowane innymi trasami, jednak przyznał, że koncern nie jest w stanie "zrekompensować możliwych strat".
Rzecznik rządu Marcin Kaszuba zapewnia, że bezpieczeństwo energetyczne państwa nie jest zagrożone. "Nie ma obaw, że będą jakieś ograniczenia w dostawach gazu dla odbiorców indywidualnych czy instytucji publicznych" - podkreślił Kaszuba. Jak dodał, na wszelki wypadek państwo posiada rezerwy gazu.
Podobnego zdania jest rzeczniczka Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, Małgorzata Przybylska. "W polskich kuchenkach na pewno nie zabraknie gazu" zapewniła.
Powiedziała, że w razie kłopotów z dostawą gazu, PGNiG uruchomi własne wydobycie. "Mamy również inne kierunki dostaw gazu. Jest to przejście w Lasowie na granicy niemiecko-polskiej. Oprócz tego istnieje połączenie na granicy ukraińsko-polskiej w Drozdowiczach" - powiedziała Przybylska.
Gazprom od 1 stycznia 2004 nie dostarcza gazu dla białoruskich odbiorców, domagając się od Białorusi nowych, podwyższonych cen. Do środy koncern realizował jednak swoje zobowiązania wobec innych krajów leżących na trasie gazociągu jamalskiego.
Do kolejnego kroku rosyjskiego dostawcy dochodzi na tle konfliktu między Moskwą i Mińskiem o zakup akcji Biełtransgazu. Gazprom miał być początkowo jego nabywcą, jednak obie strony nie doszły do porozumienia w sprawie ceny przedsiębiorstwa.
Wszystkie te spółki nie odnowiły kontraktów na dostawę gazu na Białoruś, domagając się podwyżki opłat, utrzymywanych dotychczas na preferencyjnym poziomie znacznie poniżej cen rynkowych.
Gdy Gazprom wstrzymał dostawy od 1 stycznia tego roku, władze białoruskie zapewniły sobie tymczasowy kontrakt z niezależną rosyjską spółką Transnafta. W zeszłym tygodniu dostawy dla Mińska wstrzymała Itera, gdy jej umowa wygasła. Dziś dostawy wstrzymała także Transnafta.
Prezydent Aleksander Łukaszenka skrytykował ostatnio Rosję w wypowiedzi dla telewizji za stosowanie "szantażu" w negocjacjach gazowych.
Gazprom sprzedawał gaz Białorusi w 2003 roku po 912 rubli (31,86 USD) za 1 tys. metrów sześciennych, podczas gdy do zachodniej Europy - po 120 dolarów.
Gazprom chce też kupić białoruską firmę obsługującą gazociąg Beltransgaz, która ma być prywatyzowana. Łukaszenka uznał jednak, że proponowana przez rosyjski koncern cena miliarda dolarów jest o wiele za niska.
oj, pap