Dobrobyt wprowadzony ustawą. Przedsiębiorcy są przerażeni

Dobrobyt wprowadzony ustawą. Przedsiębiorcy są przerażeni

Pieniądze
Pieniądze Źródło: Shutterstock / Łukasz Wróbel
Pracodawcy są zrozpaczeni, związkowcy chodzą w skowronkach. Zapowiedziany przez Jarosława Kaczyńskiego wzrost płacy minimalnej do 4 tys. zł kompletnie spolaryzował opinię publiczną. Tylko co w praktyce oznacza dla Kowalskiego?

To będzie największy eksperyment ekonomiczny na świecie. Jarosław Kaczyński na konwencji wyborczej w Lublinie ogłosił, że płaca minimalna w przyszłym roku wzrośnie z 2250 zł aż do 2600 zł. W 2021 osiągnie 3 tys. zł, a do końca 2023 r. wyniesie 4 tys. zł. To niemal jej podwojenie w okresie zaledwie 4 lat.

– Naszym celem jest budowa polskiej wersji państwa dobrobytu – zapowiedział .

Nawet 47 mld zł więcej niż wynikałoby to z dotychczasowych ustaleń Rady Dialogu Społecznego – tyle kosztować będzie obietnica PiS-u dotycząca podniesienia płacy minimalnej. Poprosiliśmy eksperta Business Centre Club Witolda Michałka, by oszacował dla nas koszty wprowadzenia nowych stawek płacy minimalnej na najbliższe 4 lata.

– Gdyby owa stawka była każdego roku podwyższana jedynie o sumę wynikającą z ustawowego algorytmu, moich założeń stopy inflacji i wzrostu PKB, to dla przedsiębiorców koszt jednego stanowiska pracy za minimalne wynagrodzenie wynosiłby 156.792 zł za 4 lata. Natomiast tak samo wyliczona suma wynikająca z deklaracji wyborczej PiS wynosi 188.148 zł. Różnica to aż 31.356 zł czyli 19,99 proc. więcej – ocenia ekonomista.

Więcej, niż chcieli związkowcy

Pierwotnie pensja zasadnicza miała wynieść w 2020 r. 2450 zł brutto. Rząd jednak przebił nawet propozycje Solidarności, która domagała się 2520 zł.

– Gdybym dzisiaj miał księgować koszty moich pracowników na poziomie 3 tys. zł brutto to całkowicie zjadłoby mi mój zysk, a nawet wyszedłbym w bilansie rocznym na stratę – mówi Artur Twardzik, członek Krajowego Stowarzyszenia Przetwórców Owoców i Warzyw oraz właściciel marki Green&Healthy.

I dodaje, że rentowność w tej branży oscyluje w granicach 5 proc. Jest też całkowicie uzależniona od sezonowości. W okresie skupu i przetwarzania płodów rolnych jego pracownicy działają 24 godziny na dobę. Dostają dodatki za pracę w nocy i weekendy. W praktyce żaden z nich nie schodzi poniżej 3 tys. zł na rękę. Później przychodzi postojowe, gdzie pracy po prostu nie ma.

Szybkie i jednorazowe podniesienie płacy minimalnej jest dla nich potężnym szokiem i uderzeniem w rentowność firm. Andrzej Gajowniczek, prezes Real S.A., jednego z największych producentów mrożonych owoców i warzyw w Europie. zdaje sobie sprawę, że płace muszą rosnąć i jest zwolennikiem podnoszenia kwoty minimalnej. Ale nie w sposób drastyczny.

W rozmowie z „Wprost” przekonuje, że to zabije głównie rodzimy interes. Podaje przykład zachodniej Europy, gdzie ze względu na zbyt wysokie płace produkcja mrożonek przestała się opłacać i została przeniesiona do Polski. Teraz przez wzrost płacy minimalnej może przenieść się jeszcze dalej na Wschód.

Więcej o skutkach podniesienia płacy minimalnej przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".

Źródło: Wprost