Na początku marca tego roku prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych prof. Gertruda Uścińska poinformowała, że najniższa emerytura, którą wypłaca ZUS, wynosi trzy grosze. Zdobywca tego niechlubnego miejsca został właśnie zdeklasowany przez osobę, która miesięcznie dostaje… 1 grosz.
Tak niskie emerytury otrzymują osoby, które pracowały bardzo krótko i w związku z tym zgromadziły niewielki kapitał. Emeryt z przykładu przepracował jeden dzień.
Od czego zależy wysokość emerytury
A właśnie długość okresu odprowadzania składek ma ogromne znaczenie dla wysokości przyszłego świadczenia. Im dłużej pracujemy, tym dłużej odprowadzamy do systemu składki i tym wyższą otrzymamy emeryturę. Polski system nie uzależnia przejścia na emeryturę od uzbierania jakiegoś minimalnego kapitału. Ważne jest jedynie osiągnięcie wieku emerytalnego: 60 lat w przypadku kobiet i 65 dla mężczyzn. Może więc dojść do sytuacji, że na emeryturę przechodzi osoba, która przez całe życie odprowadziła dwa czy trzy złote składek emerytalnych.
Obsługa groszowych świadczeń kosztuje więcej niż wynosi sama emerytura. Trzeba prowadzić dokumentację emerytura, zapłacić listonoszowi za doręczenie jej lub bankowi za zrealizowanie przelewu. Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to żadnego uzasadnienia. Nie dziwią więc słowa prezes ZUS, że „trzeba pomyśleć nad wprowadzeniem minimalnego stażu, który uprawnia do emerytury”.
Byłoby to pewne novum – do tej pory eksperci podkreślali raczej, że należy wprowadzić system, w którym miesięczne świadczenia są wypłacane pod warunkiem, że wynoszą pewną ustaloną, minimalną kwotę. W przeciwnym razie świadczenie byłoby wypłacane jednorazowo, za cały rok.
Dłuższa praca to wyższe świadczenie
Skoro wysokość emerytury jest bezpośrednio powiązana z odłożonymi składkami, receptą na satysfakcjonującą emeryturę (lub w miarę satysfakcjonującą: stopa zastąpienia, czyli relacja świadczenia do ostatniej pensji, nieustannie się obniża) jest dłuższa praca. Każdy kolejny rok składkowy podnosi wysokość emerytury. Zjednoczona Prawica zapowiada, że w Polskim Ładzie znajdą się narzędzia aktywizujące seniorów i zachęcające ich do wydłużenia aktywności zawodowej.
Prezydent pracuje nad projektem emerytur stażowych
Z zachętami do dłuższej pracy nie współgrają emerytury stażowe, czyli możliwość zakończenia aktywności zawodowej po przepracowaniu określonej liczby lat. Rozwiązanie takie nie istnieje w polskim systemie, ale Andrzej Duda obiecał wprowadzenie go w obu kampaniach wyborczych. Nie wracał do niego w czasie pierwszej kadencji, ale naciskany przez część związków zawodowych, zobowiązał swoich urzędników do przygotowania projektu przepisów.
Kształt projektu dopiero się waży, ale przed kilkoma dniami zakończył konsultacje z ZUS-em. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, w toku konsultacji prezydenta z prof. Gertrudą Uścińską pojawiły się warunki, jakie mieliby spełnić pracownicy, aby skorzystać z nowej regulacji. Pojawiły się propozycje kompromisu takie, jak minimalny wiek osoby ubezpieczonej – 55 lat w przypadku kobiet i 60 lat w przypadku mężczyzn.
Emerytury stażowe w fazie ustaleń, ale jedno jest pewne: to będą niskie świadczenia
Kobiety będą musiały udowodnić 35 lat okresu składkowego, a mężczyźni – 40 lat. Rozważany jest też drugi wariant: 45 lat okresu składkowego niezależnie od płci. Następną zasadą miałaby być uzbierany przez pracownika kapitał, który pozwoli na wypłatę przynajmniej 120 proc. minimalnej emerytury; obecnie to około 1500 zł brutto.
Korzystający z emerytur stażowych wcześniej będą mogli uzyskać status emeryta. Dobrze, jeśli w czasie lat aktywności zawodowej dużo zarabiali, odprowadzali wysokie składki i do tego mieli prywatne programy oszczędzania. Gorzej, jeśli zarabiali przeciętnie – bo to stwarza ryzyko, że zasilą grono emerytów, którzy nie otrzymują nawet minimalnej emerytury.
Czytaj też:
Emerytury stażowe. Czym są i czy kiedykolwiek się ich doczekamy?