We wtorek Rada Polityki Pieniężnej podjęła decyzję o czwartym z rzędu podniesieniu stóp procentowych. Kredytobiorcy ledwo zapłacili pierwszą wyższą ratę (podwyżki są odczuwalne dopiero jakiś czas po podniesieniu stóp, gdyż banki aktualizują oprocentowanie najczęściej co 3 miesiące), a już muszą przygotowywać się na wyższe zobowiązania w kolejnych kwartałach.
To nie jest koniec podwyżek. Ekonomiści są zdania, że przy stopie referencyjnej na poziomie 2,25 pkt proc. jesteśmy dopiero w połowie docelowej wartości. Kredytobiorcy muszą zaakceptować nowe warunki – podniesienie wysokości raty w związku z podwyżką stopy nie jest żadnym nieczystym zagraniem banku, to naturalna reakcja. Na ostateczną wysokość raty kredytu ze zmiennym oprocentowaniem składa się zmienna stawka WIBOR (powiązana ze stopami procentowymi) i marża banku.
Kredyty ze zmiennym oprocentowaniem. Klienci podpisali, ale czy zrozumieli?
Banki i pośrednicy kredytowi mają obowiązek informowania ubiegających się o kredyt, że wysokość miesięcznej raty będzie się zmieniała w czasie: możliwe są odchylenia w dół (w razie obniżenia stóp) i w górę (przy ich podwyżce). Klienci podpisali oświadczenia o tym, że zostali pouczeni i rozumieją, że nie zawsze będą płacić raty w tej samej wysokości co w pierwszych miesiącach od podpisania umowy.
Tyle formalności, bo nie ma pewności, że wszyscy zrozumieli, co tak naprawdę podpisali. Przez kilka ostatnich lat stopy tylko spadały, w rezultacie kredyty były wyjątkowo tanie. Nawet jeśli kredytobiorcy brali pod uwagę możliwość podnoszenia stóp przez RPP, to w najczarniejszych snach nie przypuszczali, że to będzie seria miesiąc po miesiącu. Mają prawo czuć się zagubieni, bo nigdy wcześniej podwyżki nie następowały w tak krótkim czasie.
Czym jest kredyt ze stałym oprocentowaniem?
Obserwując tę sytuację, niejeden przymierzający się do kredytu dojdzie do przekonania, że bezpieczniejszą opcją jest kredyt o stałym oprocentowaniu, bo jak wskazuje sama nazwa: jego oprocentowanie nie jest uzależnione od wahań stóp procentowych. Takie kredyty odsuwają ryzyko podwyżek raty tylko na pewien czas, więc choć są w ofercie różnych banków, to do tej pory cieszyły się niewielkim zainteresowaniem.
Żaden analityk finansowy nie jest jasnowidzem i nie przewidzi, jak będzie wyglądała sytuacja rynkowa za 20-30 lat. Tym samym banki nie są skłonne udzielać kredytów o stałym oprocentowaniu na cały czas trwania umowy. Powszechną praktyką jest zagwarantowanie stałego oprocentowania przez pierwszych pięć lat. Po tym czasie możliwe są dwa scenariusze. Pierwszym jest zmiana oprocentowania na zmienne. W drugim scenariuszu strony ustalają nowe zasady umowy kredytowej z oprocentowaniem stałym.
Kredyt ze stałym oprocentowaniem pozwala „kupić” spokój na pięć lat. Nic za darmo: takie kredyty są droższe i często obwarowane dodatkowymi warunkami. Przyszły kredytobiorca musi więc oszacować, czy bardziej opłaca mu się zawrzeć umowę droższego kredytu i nie martwić się decyzjami RPP przez kilka lat czy jednak wsiąść na wózek, na którym jedzie większość kredytobiorców i przyzwyczaić się do myśli, że obsługa zobowiązania będzie go w niektórych latach kosztowała więcej.
Wady kredytu ze stałym oprocentowaniem
Podjęcia decyzji nie ułatwia fakt, że zyski i straty można tylko szacować, bo obliczyć się ich nie da. Nie wiemy dziś, jakie decyzje podejmie Rada za dwa, trzy lata, a pandemia koronawirusa dowiodła, że rynkami mogą wstrząsnąć okoliczności, których nikt zdroworozsądkowo nie bierze pod uwagę w chwili zaciągania kredytu.
Na niekorzyść kredytu o stałym oprocentowaniu przemawia fakt, że kredytobiorca nie skorzysta z obniżki, jaką w przyszłości może nam „zafundować” Rada. Nie wiemy, jak długo stopy utrzymają się na wysokim poziomie. Przez kilka kolejnych lat tylko spadały i nie można wykluczyć, że za kilka lat czeka nas cykl obniżek.
Czytaj też:
RPP zbierze się wcześniej niż planowała. Stopy procentowe w górę, pytanie, o ile