Lada dzień miną dwa tygodnie od ataku Rosji na Ukrainę. Trudne i niepewne czasy powodują, że inwestorzy zastanawiają się w co ulokować swój kapitał. Za bezpieczną przystań w takich właśnie czasach nie od dziś uchodzi złoto. Mamy właśnie tego namacalny dowód.
Uważni obserwatorzy zwracali uwagę na rosnącą cenę kruszcu jeszcze przed wybuchem wojny, gdy pojawiały się coraz bardziej niepokojące komunikaty odnośnie znacznego prawdopodobieństwa rosyjskiego ataku np. ze strony amerykańskiej administracji. Apogeum nastąpiło 24 lutego, czyli w dniu inwazji. Notowania złota przekroczyły wówczas 1970 dolarów za uncję. W kolejnych dniach osiągały one poziom powyżej 1900. Po raz ostatni z takimi poziomami mieliśmy do czynienia w połowie 2021 roku.
Powyżej 2 tys. dolarów
Tymczasem w dwunastym dniu od rozpoczęcia inwazji cena złota "przebiła" poziom 2 tys. dolarów za uncję. Według wstępnych danych opracowanych przez Bloomberga, wpływy do funduszy giełdowych opartych na kruszcach wyniosły w zeszłym tygodniu 41,9 ton, najwięcej od lipca 2020 roku.
Eksperci nie mają wątpliwości, że im mniej optymistyczne doniesienia będą płynęły ze Wschodu, tym cena kruszcu może szybować jeszcze wyżej. Z odwrotnym scenariuszem będziemy mieć do czynienia, gdy np. pojawi się nadzieja na przełom w negocjacjach pokojowych. Na dziś o optymizm w tej kwestii jednak trudno.
Tak jak złoto uchodzi za bezpieczną przystań wśród kruszców, tak wśród walut jest to frank szwajcarski. Kurs franka przebił właśnie kurs euro – za jedno euro płaci się 0,999 franka.
Raport Wojna na Ukrainie
Czytaj też:
Cena złota wciąż na rekordowym poziomie. Poniedziałek może okazać się kluczowy