Kraj Władimira Putina znajduje się w dość specyficznej sytuacji, bo choć ma pieniądze na spłatę zagranicznego zadłużenia (ok. 100 mld dolarów) i jest gotowy to uczynić, to z powodu nałożonych przez Zachód sankcji – w związku z atakiem na Ukrainę – nie może. Obostrzenia ograniczyły bowiem dostęp Rosji do międzynarodowych sieci bankowych, które transferowałyby płatności z Moskwy na rzecz zagranicznych inwestorów.
Pierwsza taka sytuacja od 104 lat
Tym samym Rosja po raz pierwszy od ponad 100 lat nie spłaciła swojego zadłużenia zagranicznego. Media przypominają, że po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w 1918 roku, podczas rewolucji bolszewickiej, gdy spłaty zagranicznego zadłużenia odmówił Lenin. Pod koniec lat 90', za czasów prezydentury Borysa Jelcyna (poprzednik Władimira Putina, który namaścił go na swojego następcę), gdy Rosja zmagała się z kryzysem gospodarczym (Moskwę dotknął m.in. kryzys rubla), nie była w stanie spłacać obligacji krajowych, jednakże spłaty zagranicznego zadłużenia udało się wówczas dokonać.
Spłata zadłużenia zagranicznego Rosji miała nastąpić 27 maja. Środki miały zostać wysłane do banku Euroclear, a następnie przekazane wierzycielom. Tyle, że płatność utknęła i ostatecznie do wierzycieli pieniądze nie dotarły w ciągu 30 dni od terminu płatności, czyli do niedzieli. Bank nie potwierdza, że płatność została zablokowana, podkreśla jedynie, że przestrzega wszystkich sankcji.
O tym, że Rosja znajdzie się w takiej a nie innej sytuacji było wiadomo od momentu, gdy Departament Skarbu USA zdecydował się nie przedłużać zwolnienia z sankcji (wygasło 25 maja), zezwalającego inwestorom na otrzymywanie odsetek z Rosji. Sam Kreml zdaje sobie sprawę, że sytuacja Rosji, jeśli chodzi o spłatę zagranicznego zadłużenia jest patowa. Minister finansów Anton Siluanov – jak podała RIA Novosti – przyznał, że zagraniczni inwestorzy nie będą mogli otrzymać płatności z dwóch powodów – zakaz prowadzenia jakichkolwiek operacji z Rosją m.in. przez banki, czy systemy rozliczeniowe, a także zakaz otrzymywania płatności z Moskwy przez zagranicznych inwestorów. Siluanov podkreśla, że Rosja ma pieniądze i chce płacić, wskutek czego nie mamy do czynienia z niewypłacalnością, jaka ma miejsce, gdy poszczególne rządy z powodu trudnej sytuacji gospodarczej ich kraju odmawiają zapłaty. Szef rosyjskiego resortu finansów określa obecną sytuację, jako „farsę”.
Czytaj też:
Tym sposobem Rosja chce zatuszować ogromne straty? Jest też druga możliwość