Jan Krzysztof Ardanowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, minister rolnictwa w latach 2018-2020 gościł we wtorek w programie „Gość Wydarzeń”. Polityk pytany był, czy jest ryzyko, że w związku z pojawieniem się ukraińskiego zboża w polskich magazynach, zabraknie w nich miejsca na nasze zboże.
– Takie ryzyko jest. Dlatego tak ostro reagowałem, informując m.in. ministra rolnictwa, że nie może być sytuacji takiej, że przyjmujemy zboże z Ukrainy, nie mając praktycznie żadnej możliwości wyeksportowania go w świat – powiedział były szef resortu rolnictwa, zwracając uwagę, że zapewnienia pomocy w tej kwestii ze strony świata okazały się gołosłowne.
„Zostaliśmy sami”
– Sądziliśmy, że otrzymamy choćby kontenery do przewozu zboża, które są w Niemczech. Skoro świat deklaruje pomoc Ukrainie w wywiezieniu tego zboża, bo potrzebują tego głodni ludzie np. w północnej Afryce, to liczyliśmy, że Unia Europejska nam w tym pomoże, tymczasem zostaliśmy z tym sami. Ale w tym momencie trzeba również myśleć o naszym rolnictwie – dodał.
Pytany o to, czy deklaracje pomocy Ukrainie w przetransportowaniu zboża okazały się na wyrost, Ardanowski odpowiedział twierdząco. – Wydaje mi się, że były na wyrost, bo żaden z krajów sąsiednich (Rumunia, Węgry, Słowacja i Polska) nie był w stanie przetransportować tego zboża, które w Ukrainie zalega w magazynach. Chcieliśmy więcej niż jesteśmy w stanie zrealizować – powiedział minister rolnictwa w latach 2018-2020.
Ardanowski podkreślił, że dotychczasowa ilość ukraińskiego zboża „jeszcze nie zagraża” skupowi zbóż w Polsce. Zaznaczył jednak, że jeśli proceder ten byłby dalej kontynuowany, to „może się okazać, że będą kłopoty z polskim zbożem”.
Były minister rolnictwa zwrócił uwagę na propozycję Krzysztofa Szczerskiego, ambasadora Polski przy ONZ, według którego jedynym możliwym sposobem wywiezienia zboża z Ukrainy do tych, którzy go potrzebują są statki pod banderą ONZ, pod ochroną krajów NATO.
Czytaj też:
Będzie przełom ws. eksportu zboża z Ukrainy? Zagraniczne statki dotarły po transport