– Fortuna kołem się toczy – zaczyna nieco filozoficznie rozmowę właściciel składu węgla z województwa łódzkiego. Podobnie jak pozostali rozmówcy, nie chce, by w tekście wskazywać nazwę firmy, bo „kto wie, czy za krytykę jakichś kar nie będzie”. W końcu w rozważaniach o węglu dziś same niewiadome. To obecnie najbardziej pożądany towar, a jego brak jest problemem nie tylko tych, którzy przygotowali na niego miejsce w piwnicy – to problem nas wszystkich i rządu, który wije się i zapewnia, że węgla nie zabraknie, choć trudno podzielać ten optymizm.
Jeszcze kilkanaście lat temu węgiel z dostawą do domu, dziś listy kolejkowe
Nasz rozmówca przypomina, że jeszcze kilkanaście lat temu „Ślązacy”, jak ich w podłódzkiej miejscowości ogólnie nazywano, przywozili węgiel i chodzili od domu do domu z pytaniem, czy ktoś nie potrzebuje węgla. Większość mieszkańców machała ręką, bo mieli swoich sprawdzonych dostawców, zresztą mogli przebierać w ofertach. – A dzisiaj ludzie jadą kilkadziesiąt kilometrów, zapisują się na listy kolejkowe i czekają na sms z informacją, że pojawił się węgiel i jeśli nie odbiorą w ciągu kilku godzin, to im przepadnie.
Po raz pierwszy o tym, że jest problem z węglem dla prywatnych odbiorców, głośno zrobiło się w kwietniu tego roku, gdy „zawiesił się” e-sklep Polskiej Grupy Górniczej, w którym można było kupić ekogroszek w cenie dużo niższej niż na składach. Aby jakoś sobie z tą ogromną popularnością poradzić, PGG wprowadziła limity zakupowe i otworzyła możliwość sprzedaży tylko w ciągu godziny dziennie. Doniesienia o niemożliwości złożenia zamówienia zaniepokoiła posłów, którzy w drodze interpelacji zapytali ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, zapytali, w jaki sposób ministerstwo zamierza rozwiązać problem niewystarczającej ilości węgla w e-sklepie PGG.
Czy węgiel z RPA i Indonezji ogrzeje wszystkich?
Jacek Sasin nie ustosunkował się jeszcze do interpelacji, ale biorąc pod uwagę, że dziś węgla brakuje wszędzie, nie wydaje się, żeby zajmowanie się tylko e-sklepem PGG miało znaczenie. A brakuje go, bo po odcięciu dostaw z Rosji okazało się, że zapasy w Polsce są za małe, by każdy chętny mógł kupić potrzebną ilość. Wprawdzie płynie do nas węgiel z różnych egzotycznych kierunków, np. z Indonezji i Kolumbii (akurat węgiel kolumbijski to w Polsce żadna nowość i kupowaliśmy ogromne jego ilości także wtedy, gdy polskie kopalnie chwaliły się doskonałymi wynikami), ale raz, że jest droższy niż rosyjski, a dwa, to wciąż za mało.
Jeśli wierzyć zapewnieniom, porty i kolej pracują pełną parą, by przyjąć węgiel i rozwieźć po kraju, ale ich przepustowość ma swoje granice. Rząd cały czas przekonuje, że trudności mają charakter przejściowy i do jesieni wszystko się ustabilizuje. Niezależni specjaliści mówią z kolei, że jak by nie liczyli, tak nie wychodzi im, by węgla miało wystarczyć.
Czytaj też:
Znikający ekogroszek i sprawa dla Sasina. Ludzie rzucili się na węgiel z e-sklepu PGG
Na składach jest nerwowo. – Ludzie przyjeżdżają, ale u nas od kilku tygodni nie ma węgla. Słabo też z ekogroszkiem. Mamy na stanie, ale jakościowo gorszy niż sprzedawany jeszcze kilka miesięcy temu. No i droższy. Mamy za to pellet i polecamy go klientom – mówi właściciel składu z Pomorza.