Urzędnicy będą pracować cztery dni. Ruszy eksperyment w Portugalii

Urzędnicy będą pracować cztery dni. Ruszy eksperyment w Portugalii

Słynny tramwaj linii 28
Słynny tramwaj linii 28 Źródło:Shutterstock
Pracownicy sektora publicznego w Portugalii wkrótce będą pracować cztery dni w tygodniu. Nowa regulacja wprowadzana będzie stopniowo, zapowiedział socjalistyczny gabinet Antonia Costy.

O tym, że Portugalia dołączy do grupy państw, które przetestują zasadność wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy, media pisały jeszcze przed wakacjami. Wygląda na to, że przygotowano już ramy organizacyjne i wkrótce przełożeni w administracji publicznej będą mogli przekonać się, czy urzędnicy pracujący w mniejszym wymiarze czasu pracy są tak samo skuteczni jak osoby, które wykonują swoje obowiązki od poniedziałku do piątku.

Minister ds. prezydencji w portugalskim rządzie Mariana Vieira da Silva powiedział, że zasady, na jakich będzie wprowadzany czterodniowy tydzień pracy, zostały już omówione ze związkami zawodowymi. W pierwszej kolejności czterodniowy tydzień pracy zostanie wprowadzony w niektórych jednostkach administracji publicznej.

– Pierwsza instytucja publiczna lub grupa takich jednostek, która wprowadzi czterodniowy tydzień pracy, będzie służyć nam za wzorzec do oceny nowego rozwiązania – powiedziała Vieira da Silva.

W Polsce temat wraca jak bumerang

Eksperymenty (bo w żadnym kraju jak dotąd nie wprowadzono czterodniowego tygodnia pracy dla wszystkich zatrudnionych) tego rodzaju przeprowadziło kilkanaście miast i regionów w Europie, ale zawsze dotyczyły części pracujących i nie doprowadziły do trwałych zmian w kodeksie pracy. Również w Polsce pojawiają się dyskusje o zasadności dania pracownikom więcej wolnego. Kilka lat temu postulat skrócenia czasu pracy do siedmiu godzin dziennie podnosiła już kilka lat temu partia Razem, ale wtedy nikt z czołowych polityków nie traktował tego poważnie. Słychać było że to pomysły nierealne, a nawet szkodliwe. Dyskusja rozgorzała jednak w lipcu, gdy temat wprowadził do debaty Donald Tusk. Na spotkaniu z młodymi w Szczecinie lider PO zapowiedział, że gdy jego partia wygra wybory, uruchomiony zostanie pilotaż skróconego tygodnia pracy. Były premier nie podał jednak żadnych szczegółów – ani ile miałby trwać test, ani o ile krócej Polacy mieliby pracować.

A jak sprawę widzą ekonomiści? „Rzeczpospolita” zapytała kilkunastu ekspertów. Zwrócili uwagę, że na tę chwilę mamy za mało konkretów, by ocenić, czy pomysł skrócenia czasu pracy jest realny i jak wpłynąłby na gospodarkę. Kluczowe jest w nim to, że za 32 godziny pracy pracownik dostałby tyle samo, co za 40 godzin, a więc zmniejszenie czasu spędzonego w pracy nie uderzałoby w jego wynagrodzenie.

– Poza ogólnym hasłem nikt jak dotąd nie określił, jak takie ograniczenie czasu pracy miałoby w praktyce funkcjonować. Czy dotyczyłoby wszystkich branż? Czy szłoby w parze z czterodniowym tygodniem nauki? Czy pracownicy mogliby przepracować piąty dzień w formie nadgodzin? – zastanawia się w rozmowie z „Rz” dr hab. Michał Myck, dyrektor Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA.

Balcerowicz straszy stagflacją

Z dużą dezaprobatą takich propozycji wysłuchuje Leszek Balcerowicz.

– To jest niebywała populistyczna brednia, która oznaczałaby z jednej strony ograniczenie produkcji, a z drugiej podbicie inflacji, czyli spotęgowanie stagflacji w sytuacji, w której Polsce i tak ona grozi. To byłoby dolewanie benzyny do ognia – powiedział w rozmowie z Interią.

Czytaj też:
Czterodniowy tydzień pracy przełoży się na zadowolenie pracowników? W dłuższej perspektywie - niekoniecznie

Czytaj też:
Czterodniowy tydzień pracy – nie tak szybko. Ekonomiści zadają pytania