„Panie Marszałku, nie oczekujemy od Pana standardu jak w bogatych Niemczech czy Szwajcarii. Wystarczą nam autobusy wojewódzkie jak na Słowacji. Opierając się na doświadczeniach Kraju Żylińskiego i Kraju Preszowskiego, zwracamy się do Pana Marszałka o wprowadzenie w Małopolsce tamtejszych sprawdzonych rozwiązań” – napisali w petycji online Sebastian Kolemba i Jakub Łoginow.
Ten pierwszy jest mieszkańcem krakowskiej Nowej Huty i od dwóch lat prowadzi stronę „Chcemy Oddychać” poświęconą wykluczeniu komunikacyjnemu i ochronie zieleni.
Zmęczeni pasażerowie z Małopolski piszą do Marszałka
Kolemba i 500 innych osób, które do tej pory podpisały petycję, z zazdrością patrzą na rozwiązania istniejące w niespecjalnie przecież zamożnej Słowacji, gdzie autobusy finansowane są przez władze regionalne i dojeżdżają do każdej wioski. Kursy odbywają się co najmniej osiem razy dziennie.
Autorzy petycji przyłożyli się do zadania i skonsultował zaprezentowane postulaty z ekspertami od Słowacji i tamtejszego transportu autobusowego. Kolemba i Łoginow chcieliby, aby obowiązywała zasada, że kursy „marszałkowskie” muszą być realizowane dużymi wygodnymi autobusami, a nie busikami, w których nierzadko podróżuje dwa razy więcej pasażerów niż przewidział ich producent.
Ci, którzy przez godzinę stoją ściśnięci i nie mają nawet możliwości złapania barierki, nie narzekają, bo w przeciwnym razie mogliby wcale nie pojechać, a kolejny busik odjeżdża, dajmy na to, następnego dnia o ósmej.
Dodatkowo oczekują umieszczania rozkładów jazdy w popularnych internetowych wyszukiwarkach oraz na przystankach i zwiększenia finansowania transportu publicznego do 10 proc. budżetu województwa. Pasażerowie mieliby też mieć dostęp do wiedzy o tym, którzy urzędnicy odpowiadają za transport publiczny, by móc skuteczniej egzekwować od nich obowiązki. Byłoby cudownie, gdyby urzędnicy na poważnie brali skargi i uwagi płynące od pasażerów i odpowiadali na reklamacje.