Działań tureckiego banku centralnego nie da się już tłumaczyć na podstawie znanych powszechnie praw ekonomii. Kolejne decyzje podejmowane w Ankarze są już otwarcie nazywane szaleńczymi.
Turecki bank centralny tnie stopy procentowe
Bank Centralny Republiki Tureckiej obniżył 24 listopada stopę referencyjną o kolejne 150 punktów bazowych. Wracając do poziomu jednocyfrowego, bank poinformował, że nie zamierza kończyć cyklu obniżek stóp procentowych. Obecnie stopa referencyjna znajduje się na poziomie 9 proc.
Informacja o obniżce stóp procentowych jest obecnie zaskakująca z globalnego punktu widzenia. Większość banków centralnych od kilkunastu miesięcy stosuje raczej przeciwne posunięcia. Decyzja tureckiego banku jest jednak jeszcze bardziej szokująca, gdy spojrzy się na odczyty inflacyjne. Państwo kierowane przez Recepa Tayyipa Erdogana zmaga się już bowiem z hiperinflacją. Miejscowy urząd statystyczny podaje, że wzrost cen towarów i usług to już 85 proc., ale zdaniem ekspertów międzynarodowych sytuacja może być jeszcze gorsza. Ocenia się, że Turcja ma obecnie najbardziej ujemne stopy procentowe na świecie.
Spirala inflacyjna
Czemu decyzje tureckiego banku można oceniać jako szalone? Obniżanie stóp procentowych to zachęta dla obywateli do zaciągania kredytów i zwiększania konsumpcji. W środowisko hiperinflacji wydaje się to być receptą na katastrofę gospodarczą.
Jest to krótka droga do dobrze znanej w ekonomii, którą kierują się cywilizowane gospodarki, zasady spirali cenowo-płacowej.
Czytaj też:
Powiew optymizmu w „minutkach”. Fed szykuje się do łagodzenia politykiCzytaj też:
Turcja zlikwidowała cele w Syrii i Iraku. Erdogan: Nie będziemy siedzieć cicho