W resorcie rolnictwa ministrowie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Tylko jeden przetrwał pełną kadencję

W resorcie rolnictwa ministrowie zmieniają się jak w kalejdoskopie. Tylko jeden przetrwał pełną kadencję

Na zdjęciu m.in. Andrzej Lepper i Artur Balazs
Na zdjęciu m.in. Andrzej Lepper i Artur Balazs Źródło:PAP / Andrzej Rybczyński
Niewiele jest resortów, w których tak często zmieniają się ministrowie. Na przestrzeni ostatnich 30 lat tylko jednemu politykowi udało się przetrwać pełną kadencję w roli szefa resortu rolnictwa. Jego poprzednicy i następcy najczęściej opuszczali mury Wspólnej 30 po mniej więcej 1,5 roku.

– Decyzję już podjąłem. Złożyłem rezygnację z funkcji ministra rolnictwa i rozwoju wsi, widząc, że podstawowy postulat rolników nie zostanie spełniony przez Unię Europejską – poinformował dziś Henryk Kowalczyk.

Ministerstwo Rolnictwa. Tylko on przetrwał całą kadencję

Kowalczyka zatopił kryzys wokół ukraińskiego zboża, którego nie zdołał zażegnać, a swoimi publicznymi wypowiedziami jedynie rozsierdził rolników.

Odchodzący minister pełnił stanowisko od października 2021 roku. Kowalczyk przetrwał zatem 1,5 roku. Mniej więcej takim okresem urzędowania mogła poszczycić się zdecydowana większość poprzedników odchodzącego ministra. Wygląda więc na to, że fotel szefa resortu rolnictwa to jedno z najbardziej gorących krzeseł w rządzie.

Na przestrzeni ostatnich 30 lat tylko jeden minister przetrwał na stanowisku pełną 4-letnią kadencję. To Marek Sawicki, który objął resort w 2007 roku w gabinecie Donalda Tuska, po zawiązaniu koalicji PO-PSL. Gdy Platforma Obywatelska wygrała w 2011 roku kolejne wybory, zdecydowała się na kontynuowanie rządów z ludowcami, a Sawicki zachował posadę. Tym razem jednak nie na długo. Polityk PSL pożegnał się z resortem latem 2012 roku, gdy media ujawniły nagranie rozmowy między byłym prezesem ARR Władysławem Łukasikiem i prezesem kółek rolniczych Władysławem Serafinem, w której pierwszy z nich sugerował m.in. nepotyzm i niegospodarność w spółkach Skarbu Państwa, jakich mieli się dopuszczać działacze PSL kojarzeni z Sawickim. Minister odrzucił te zarzuty, domagając się postępowań celem ich wyjaśniania, zapowiadając jednocześnie dymisję. Wiosną 2014 roku Sawicki do ministerstwa jednak wrócił, w związku z tym, że jego następca Stanisław Kalemba nie radził sobie z sytuacją, którą wywołały w Polsce dwa przypadki afrykańskiego pomoru świń (ASF) oraz związane z tym embargo Rosji na import wieprzowiny. Sawicki urzędował na Wspólnej 30 (siedziba resortu) do jesieni 2015 roku, gdy władzę przejął PiS. Podczas ostatniego posiedzenia rządu koalicji PO-PSL był jedynym ministrem, który zasiadał na swoim stanowisku 8 lat wcześniej, gdy koalicja obejmowała rządy.

Dlaczego ministrowie musieli odejść?

Takiego zaszczytu nie dostąpił żaden z poprzedników i następców Sawickiego. Dlaczego? Przypominając sobie losy szefów resortu rolnictwa z ostatnich trzech dekad wyraźnie widać, że o ich odejściu najczęściej decydowała polityka – przegrane wybory obozu macierzystej formacji bądź partnera koalicyjnego (Artur Balazs, Wojciech Mojzesowicz, Jarosław Kalinowski w pierwszym podejściu), upadek koalicji (Jarosław Kalinowski w drugim podejściu, Andrzej Lepper w drugim podejściu), spór z własnym obozem politycznym (Jan Krzysztof Ardanowski).

Ciekawy jest przypadek Wojciecha Olejniczaka, który pełnił stanowisko ministra rolnictwa w latach 2003-2005, w rządach najpierw Leszka Millera, a następnie Marka Belki. Zaledwie 30-letni wówczas polityk był dość dobrze oceniany i sprawując urząd zyskał popularność. Gdy rządzący SLD zaczął dołować w sondażach, politycy ugrupowania uznali, że receptą na poprawę notowań jest odmłodzenie przywództwa i postawili właśnie na Olejniczaka. Ten chcąc skupić się na kierowaniu partią zrezygnował z pracy w ministerstwie.

Byli jednak ministrowie rolnictwa, którzy – podobnie jak dziś Kowalczyk – odchodzili wskutek kryzysów nie związanych z polityką, ale mogących na politykę wpłynąć. Szef resortu rolnictwa w rządzie AWS-UW Jacek Janiszewski pożegnał się z resortem na początku 1999 roku po ogromnych protestach rolniczych na których czele stanął Andrzej Lepper. Niemal 20 lat później mury ministerstwa opuszczał Krzysztof Jurgiel, który – podobnie jak wspomniany Stanisław Kalemba – podjął mało skuteczną walkę z ASF (Jurgiel był przez kilka miesięcy ministrem rolnictwa również za "pierwszego PiS-u", ale wówczas musiał odejść, by ustąpić miejsca liderowi Samoobrony po zawiązaniu koalicji z tą partią).

Wśród możliwych następców Kowalczyka najczęściej wskazuje się posła Roberta Telusa, szefa sejmowej komisji rolnictwa. Nie wiadomo, jak poradzi sobie na tym stanowisku. Wiadomo natomiast, że będzie ministrem na pół roku, z możliwością przedłużenia urzędowania.

Czytaj też:
Kowalczyk podczas okrągłego stołu: Najważniejszym zadaniem udrożnienie eksportu zbóż
Czytaj też:
Artur Balazs dla „Wprost”: Kowalczyk wygrał los na loterii. Trzeba brać się do roboty