W poniedziałek wieczorem prezydent Andrzej Duda wygłosił orędzie, w którym zapowiedział, że misję tworzenia rządu powierzy dotychczasowemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Wyjaśnił, że chce w ten sposób kontynuować „tradycję konstytucyjną”, zgodnie z którą pierwszeństwo w powołaniu rządu ma lider partii, która zdobyła najwięcej głosów w wyborach.
Orędzie prezydenta. Rynki nie zareagowały
Serwis Business Insider sprawdził, jak na tę decyzję zareagowały rynki. W związku z tym, że decyzja ta była spodziewana, obyło się bez szoku. Kursy wymiany głównych walut nie zmieniły się istotnie. Podobnie brak większego wpływu można oczekiwać po jutrzejszym otwarciu warszawskiej giełdy.
Euro około godz. 21.00 było wyceniane na 4,45 zł, dolar kosztował 4,15 zł, a frank szwajcarski — 4,62 zł.
Portal Macronext skomentował to stwierdzeniem, że „rynek wie, że to tylko na chwilę i nic z tego nie wyjdzie”.
Właśnie brak zaskoczenia – i duża pewność, że i tak to nie Mateusz Morawiecki stworzy rząd – uzasadniają, zdaniem analityków, brak reakcji rynkowej.
„Orędzie bez zaskoczenia. Prezydent Andrzej Duda ogłosił, że Mateusz Morawiecki w pierwszej kolejności otrzyma misję stworzenia rządu. Złoty nie reaguje. EURPLN krąży ostatnio między 4,44 a 4,48. W poniedziałek wieczorem kurs euro jest w połowie tego przedziału” — napisał z kolei Bartosz Sawicki, analityk cinkciarz.pl.
Poniedziałkowe orędzie Andrzeja Dudy
Prezydent w poniedziałkowym orędziu zapowiedział, że w pierwszym kroku parlamentarnym obecny premier Mateusz Morawiecki dostanie szansę na zbudowanie większości parlamentarnej dla swojego rządu. Jeżeli mu się to nie uda, to w drugim kroku Sejm wybierze na to stanowisko Donalda Tuska – o czym prezydent nie omieszkać przypomnieć w swoim wystąpieniu.
„Prezydent mógł oczywiście od razu postawić na lidera opozycji. Ale gdyby to zrobił, prawicowi wyborcy nigdy by mu tego nie darowali. Uważaliby, że Andrzej Duda wziął udział w zamachu na prawicowy rząd, bo to jednak PiS zdobyło 15 października najwięcej głosów i ma najwięcej mandatów w nowym Sejmie” – napisała w komentarzu Eliza Olczyk.
Dodała, że „zwolennicy PiS muszą się na własne oczy przekonać, że zbudowanie większości parlamentarnej wokół Zjednoczonej Prawicy jest niemożliwe i dopiero wtedy pogodzą się z faktem, że władza przechodzi w ręce opozycji”.
W jej ocenie przyspieszanie tego procesu nikomu nie wyszłoby na zdrowie – ani opozycji, która byłaby oskarżana o kradzież zwycięstwa PiS-u, ani głowie państwa, która zostałaby zapisana do obozu zdrady. „Nawet Zjednoczonej Prawicy nie wyszłoby to na dobre, bo i ona musi stanąć twarzą w twarz z popełnionymi przez siebie błędami, polegającymi na zrażaniu do siebie każdego możliwego koalicjanta” – napisała komentatorka Wprost.
Czytaj też:
Przedsiębiorcy zamykają lub likwidują sklepy detaliczne. Czekają na lepsze czasyCzytaj też:
Walka z mikrokawalerkami, czyli z czym? Sprawdzili, ile jest takich ofert