Trwa strajk ostrzegawczy pracowników Poczty Polskiej. Potrwa on dwie godziny i będzie polegał na powstrzymaniu się od pracy. – W czwartek w godz. 8.00-10.00 trudno będzie skorzystać z usług pocztowych oraz próżno wyglądać listonosza. Zamknięte będą okienka, a najczęściej całe placówki. Służba doręczeń wyjdzie w rejony z opóźnieniem, co może skutkować niedostarczeniem wszystkich przesyłek – zapowiadał w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty, Robert Czyż.
Pocztowcy protestują, gdyż obawiają się zwolnień, które mogą być skutkiem ogromnych problemów finansowych spółki.
Dramatyczne słowa prezesa Poczty Polskiej
Tymczasem nowy prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że zastał spółkę „w stanie śmierci klinicznej". – Śmierć kliniczna Poczty polega na tym, że mamy same długi. Po pierwsze mamy dług, który określić można jako dług kurierski, czyli jesteśmy siódmym graczem na tym najszybciej rosnącym i atrakcyjnym rynku usług logistycznych, powiązanych z e-commerce. I o naszą ekspansję na tym rynku będzie bardzo trudno, dlatego, że wiąże się to z koniecznością dokonania gigantycznych inwestycji i całkowitej transformacji – z firmy stawiającej prawie wyłącznie na logistykę listów, na firmę kurierską – wyjaśnił Mikosz.
Kilka dni temu Dziennik Gazeta Prawna poinformował, że w najbliższym czasie zwołane zostanie walne zgromadzenie akcjonariuszy Poczty Polskiej, które zadecyduje o jej dalszym losie. W przypadku spółki jedynym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, reprezentowany przez ministra aktywów państwowych. – Celem walnego zgromadzenia akcjonariuszy Poczty Polskiej będzie podjęcie uchwały o dalszym istnieniu narodowego operatora pocztowego. Konieczność podjęcia takiej decyzji wynika z zapisów Kodeksu spółek handlowych, któremu podlega Poczta Polska jako spółka akcyjna – powiedział rozmówca dziennika.
Czytaj też:
Poczta Polska już cieszyła się z gigantycznego przelewu. Zablokuje go prezydent Duda?Czytaj też:
Poczta Polska zlikwiduje tysiące etatów. Wiceminister potwierdza