Na szczycie w Brukseli europejscy politycy próbowali upiec kilka pieczeni naraz. Jeszcze pierwszego dnia spotkania przyjęto program rekapitalizacji unijnych banków. Pomocy potrzebują przede wszystkim instytucje greckie, hiszpańskie, a także włoskie, którym, jak precyzyjnie wyliczył europejski nadzór, brakuje 106,4 mld euro kapitału.
Programowi rekapitalizacji towarzyszył apel polityków do akcjonariuszy nadwyrężonych kryzysem banków, żeby na czas jego trwania powstrzymali się z wypłacaniem premii i dywidend. Można to też nazwać zaleceniem albo, jak kto woli ? po prostu prośbą. Prośba, jak to prośba. Może zostać przez bankierów wysłuchana albo po prostu puszczona mimo uszu. Warto przy tym pamiętać, że toksyczne obligacje bankrutującej Grecji nie znalazły się przypadkiem w portfelach europejskich liderów rynku finansowego. O ich nabyciu zdecydowała niepohamowana chęć zysku właścicieli banków, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że osiągnięcie wysokich stóp zwrotu na aktywach jest możliwe tylko przy zwiększonym ryzyku. Kilkanaście ostatnich tygodni toczyli walkę z politykami, kto ma zapłacić za grecki kryzys.
W negocjacjach o umorzenie części długu Grecji ? czyli 100 mld euro z obecnych 350 mld euro ? najważniejszy cel politykom udało się jednak osiągnąć. Bankierzy muszą pogodzić się, że połowy pieniędzy utopionych w obligacjach greckich nie odzyskają.
Wymęczono też w Brukseli sprawę podniesienia docelowej wartości Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF) z 440 mld euro do biliona. Fundusz ma powetować część strat inwestorom finansowym, a w razie kolejnego kryzysu pożyczać pieniądze zagrożonym instytucjom finansowym. Wyjściowa kwota 440 mld euro ma być stopniowo podnoszona poprzez emisję nowych instrumentów finansowych. Przy czym prominenci biorący udział w szczycie oglądają się tu głównie na Chiny oraz wypasione na sprzedaży drogiej ropy fundusze państwowe z regionu Zatoki Perskiej.
Żeby plan się powiódł, muszą więc oddać krew podatnicy w krajach strefy euro (bo pieniądze nie pojawią się przecież znikąd). Muszą ograniczyć się w swoich apetytach bankierzy i muszą zaryzykować egzotyczni inwestorzy. Każdy element tej układanki jest superważny i musi doskonale zagrać. Na razie można powiedzieć tyle, że papier, jak zawsze, wszystko zniesie.
Robert Azembski: Brukselskie pieczenie
Dodano: / Zmieniono:
Misternie wykoncypowany mechanizm ratowania strefy euro ma działać na zasadzie naczyń połączonych. Gdy któryś mechanizm się zatnie, wszystko wróci do punktu wyjścia. Albo będzie jeszcze gorzej.