Chiński Smok stawia na Europę. Nie za darmo

Chiński Smok stawia na Europę. Nie za darmo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wygląda na to, że chińska pomoc dla funduszu ratunkowego nadejdzie jako pierwsza. Thinkstock
Chiny zwiększą swoje zaangażowanie w Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej (EFSF) i Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM). Jaką cenę podyktują? Co będzie główną stawką w tej grze?
EFSF ? fundusz ratunkowy dla strefy euro, który ma pożyczać pieniądze zagrożonym krajom i ich bankom ? może wkrótce otrzymać spory zastrzyk gotówki. Jego kapitał miałby się zwiększyć do 1 bln euro (obecnie ma 440 mld euro). Wsparcie w postaci pożyczek zadeklarowały już Chiny, Brazylia i RPA. Kolejne pieniądze będą coraz bardziej potrzebne, ponieważ bez nich ? po wypłatach pomocowych obiecanych Grecji, Portugalii i Irlandii ? w ciągu dwóch lat zasoby EFSF skurczyłyby się do zaledwie 260 mld euro.

Tymczasem kanclerz Angela Merkel kończy trzydniową wizytę w Chinach. Wygląda na to, że chińska pomoc dla funduszu ratunkowego nadejdzie jako pierwsza. Podczas wspólnej konferencji prasowej niemieckiej kanclerz i premiera Chin Wena Jiabao z ust tego ostatniego padły zapewnienia dotyczące większego zaangażowania Państwa Środka w rozwiązywanie problemów strefy euro. Nic więc dziwnego, że francuski prezydent Nicolas Sarkozy cieszy się z nadciągającej chińskiej pomocy, szczególnie że ma ona wzmocnić wspólną europejską walutę w jej zmaganiach z dolarem amerykańskim. ? Czy Chiny naprawdę przyłączą się do ratowania strefy euro, nie żądając nic w zamian? Czego mogą zażądać? ? niepokoi się François Hollande, lewicowy kontrkandydat Sarkozy’ego w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Trudno zgodzić się ze zdaniem Jonathana Holslaga, eksperta brukselskiego Instytutu Badań nad Współczesnymi Chinami, który uważa, że rząd w Pekinie zadowoli jedynie wysoka rentowność pożyczek dla EFSF. Oczywistą rzeczą jest też to, że Chińczykom zależy na niedopuszczeniu do recesji w Europie, która jest przecież największym odbiorcą chińskich towarów.

Nieprzypadkowo jednak kanclerz Merkel zachęcała firmy zza Wielkiego Muru do inwestycji w Niemczech i w Europie. Szefowa rządu z Berlina musi znać model prowadzonych przez Chińczyków inwestycji. Są one co najmniej monitorowane, jeśli nie wspierane finansowo przez władze w Pekinie. Powołuje się w tym celu specjalnie fundusze wyposażone w państwowy kapitał. Jakie to niesie konsekwencje? Kraj zapraszający inwestycje z Państwa Środka może mieć nad nimi większą kontrolę nie tylko poprzez zawarte kontrakty, ale także ? co jest chińską specyfiką ?  dzięki porozumieniom międzynarodowym. Chińscy inwestorzy umożliwiają zaś efektywne wydatkowanie chociaż części ogromnych, bo wynoszących przeszło 1,5 bln dol., rezerw Ludowego Banku Chin, zamieniając je na inne aktywa (w tym euro) i dobra trwałe. Fundusz China Investment Corporation dysponuje wydzieloną częścią rezerw państwowych ChRL w wysokości 300 mld dol. przeznaczonych tylko na inwestycje w Europie Środkowej i Wschodniej. ? Zarówno w tym regionie, jak i na zachodzie kontynentu najbardziej interesują ich inwestycje dające w przyszłości wysokie dochody, o znaczeniu strategicznym, czyli w energetykę, paliwa, nowe technologie ? twierdzą analitycy.

Wygląda na to, że Chiny prowadzą świadomą, powolną, ale konsekwentną politykę osiągnięcia gospodarczej supremacji nas światem. Po zdominowaniu zachodnich rynków własnymi towarami eksportowymi, co umożliwiło stworzenie gigantycznej nadwyżki handlowej, przychodzi czas na bezpośrednie inwestycje kapitałowe, np. w amerykańskim przemyśle motoryzacyjnym, farmaceutycznym, stoczniowym, a teraz także w Europie. ? Chińczycy inwestują dużo, ale z reguły kupują okazyjnie ? zauważa Jarosław Dąbrowski, prowadzący firmę Dąbrowski Finance, który negocjował wiele kontraktów pomiędzy chińskimi a polskimi partnerami. Kupują okazyjnie, a okazje trafiają się często w kryzysie. Kupione, a potem przekształcone na chińską modłę zakłady pracują w trybie i dyscyplinie azjatyckiej, do której Europejczycy nie są przyzwyczajeni. Takich zakładów w Polsce, w Rosji, krajach nadbałtyckich i Europie będzie w miarę wzrostu kosztów pracy w samych Chinach coraz więcej.

.