Nie można powiedzieć, że EBC nieodpowiednio odpowiada na ryzyka dla płynności w europejskim systemie finansowym. Otrzymaliśmy ogromny pakiet nakierowany na zwiększenie akcji kredytowej poprzez rozszerzenie mechanizmu długoterminowego finansowania po bardzo niskim „koszcie” (oprocentowanie do -0,75 proc.) oraz zwiększenie skupu aktywów skupionego na obligacjach korporacyjnych. Ale od strony zadbania o ustabilizowanie nastrojów rynkowych decyzja EBC była porażką.
Bank zaniechał obniżki stóp procentowych i niezależnie jak bardzo bezużyteczne byłoby cięcie stopy depozytowej o 10 pb (konsensus), brak obniżki wzbudził oczekiwania, że EBC jest u kresu swoich możliwości. Obecna sytuacja wymaga pokazania przez najważniejsze instytucje, że ich zasoby są nieskończone i w ten sposób nie pozostawiać nawet najmniejszego pola do wątpliwości, które lawinowo mogą przynieść krwawą rzeź na rynki. Brak zdecydowania w decyzji EBC, ale też przekazie prezes Lagarde podczas konferencji prasowej tylko dołożyły się do nerwowości rynkowej.
EBC nie zrozumiał swojej roli
Uważam, że EBC nie zrozumiał zadania, jakie miał wczoraj przed sobą. I choć można pójść w stronę argumentacji, że oferując zbyt wiele EBC, pozwoliłby na dalszą opieszałość europejskich rządów, to taki hazard na nastrojach rynkowych jest nieodpowiedzialny. Wczorajsza interwencja Fed w postaci zaoferowania do 1,5 bln USD płynności w operacjach repo w tym tygodniu i do 1 bln w każdym kolejnym tygodniu jest synonimem „wszystko muszę robić sam”.
Szukając jednak tej połowy szklanki, w której jest woda, stwierdzam, że dobrze, że decydenci robią cokolwiek. Dzisiejsze decyzje RBA, Norges Banku i Banku Japonii pokazują (choć trochę za późno), że banki czuwają. To wciąż za mało i należy oczekiwać aktywizacji po stronie polityki fiskalnej, by chociaż zminimalizować obawy o trwałość szkód wyrządzonych przez szok podażowy w gospodarce realnej. Panika rynkowa opiera się na trzech nogach: płynnościowej, ekonomicznej i biologicznej. Banki centralne łamią pierwszą i pomagają nadkruszyć drugą (programy pożyczkowe), ale tutaj potrzeba więcej po stronie bezpośrednich wydatków budżetowych. ZA to trzecia pozostaje nietknięta, biorąc pod uwagę, na jak wczesnym stadium epidemii są Europa i USA.
Z perspektywy rynku akcji po każdym silnym tąpnięciu przychodzi moment odbicia, ale ostrożnie z polowaniem na dołki, gdyż aktualizacje dotyczące wpływu i zasięgu koronawirusa jeszcze nie raz mogą zachwiać nastrojami. Awersja do ryzyka pozostaje, choć wkroczyliśmy w fazę niepewności, gdzie nie ma prostych odpowiedzi, co jest bezpieczne, a co nie. Najmocniej przekonuje się o tym złoto, gdzie ważniejsze od utrzymywania kruszcu w portfelach jest odzyskiwanie płynności pod uzupełnienie depozytów zabezpieczających na pozycjach na innych instrumentach.
Na rynku walutowym perspektywy ścieżki stóp procentowych przestają mieć znaczenie, za to liczy się wielkość rynku. USD wraca do łask jako bezpieczna przystań nr 1, nawet jeśli za tydzień Fed dokona kolejnej obniżki stóp procentowych o co najmniej 75 pb. Popyt na EUR, JPY i CHF pozostanie kosztem ryzykownych walut surowcowych i rynków wschodzących. Wczorajszy skok EUR/PLN pod 4,40 dowodzi, że niechęć do ryzyka i presja na luzowanie polityki monetarnej nie omija już nikogo.
Czytaj też:
Mapa koronawirusa. Jak rozprzestrzenia się Covid-19