1900 osób do zwolnienia w Black Red White? Prezes dementuje

1900 osób do zwolnienia w Black Red White? Prezes dementuje

Salon meblowy Black Red White
Salon meblowy Black Red White Źródło: materiały prasowe Black Red White
Black Red White to największa polska grupa meblarska, producent i dystrybutor mebli oraz artykułów wyposażenia wnętrz. Firma w marcu złożyła do Urzędu Pracy zgłoszenie zwolnień grupowych. Wynika z niego, że zagrożonych jest 20 proc. załogi - 1900 osób. Prezes Dariusz Formela w rozmowie z Wprost podkreśla, że pracownicy mogą być jednak spokojni, bo nie oznacza to, że tyle osób zostanie zwolnionych. Dodaje, że zgłoszenie było składane w momencie, w którym nie było jeszcze przyjętych przepisów dotyczących tarczy antykryzysowej. Spółka złożyła wnioski pomoc i zamierza przetrwać burzę. Prezes Formela podkreśla, że największym problemem będzie scenariusz wydłużenia się kryzysu wywołanego epidemią.

Paweł Bednarz Wprost: Panie Prezesie, zdaje się, że BRW padło ofiarą epidemii koronawirusa. Zwolnicie 1900 osób? Tyle zostało zgłoszonych w marcu do grupowych zwolnień.

Dariusz Formela prezes Black Red White: Zacznijmy po kolei. Procedura uzgodnień dotyczących zwolnień grupowych nie oznacza konieczności przeprowadzenia zwolnień grupowych. Procedura uzgodnień jest tylko procedurą formalną. Tego wymagają od nas przepisy prawa, które mówią, że przed potencjalnym wejściem w taki proces, należy skomunikować się ze związkami zawodowymi i zawiadomić odpowiednie organy, czyli Powiatowy Urząd Pracy. Tak też uczyniliśmy. W grupie BRW pracuje 7,5 tys. pracowników, z czego 5,5 tysiąca pracuje w BRW SA, czyli spółce zarządzającej zakładami produkcyjnymi. W świetle prawa, zwolnienia grupowe rozpoczynają się od zwolnienia minimum 30 osób w ciągu kolejnych 30 dni. 30 osób z pięciu tysięcy to mniej niż 1 procent. Samo wejście w dyskusje ze związkami nie oznacza, że pójdziemy w zwolnienia tysięcy osób. To, co przedstawiliśmy, to wskazaliśmy, że może istnieć takie ryzyko, że jeśli kryzys będzie się pogłębiał, albo nie będzie wyjścia z niego w krótkim czasie, to będziemy musieli ograniczyć zatrudnienie - określiliśmy je na poziomie ok. 20 procent. Na dziś, jeśli miałbym to analizować, to śmiem twierdzić, że do takiego poziomu nie dojdzie.

Dlaczego?

Sprzedaż krajowa i zagraniczna spadła. Mamy jednak pierwsze sygnały, że sprzedaż eksportowa na przełomie kwietnia i maja może zacząć się odradzać. Do Polski trafią pierwsze zamówienia, a to oznacza, że sama sprzedaż będzie realizowana na przełomie maja i czerwca. Po drugie, nie wszystkie nasze sklepy są obecnie zamknięte. Te do 2000 m2 są otwarte, jak również te należące do naszych partnerów handlowych. Sprzedaż w marcu była niższa, ale na satysfakcjonującym dla nas poziomie, bo realizowaliśmy zamówienia ze stycznia i lutego br Wiadomo już, że w kwietniu wynik będzie gorszy. Liczymy jednak, że kwiecień będzie miesiącem przełomu, a w chwilę później przychody będą rosnąć. Liczymy żę do końca roku osiągną poziom ok. 85 proc. w stosunku do porównywalnych miesięcy 2019. Przychody są kluczowym elementem każdego biznesu. Dlatego wszystko na bieżąco analizujemy, redukujemy koszty poza osobowe i dopiero potem będziemy decydować czy jest konieczność wykorzystania mechanizmu zwolnień grupowych.

To po co Wam to było potrzebne? Taki wniosek, który wywołał zamieszanie?

Mówiłem o tym już wcześniej. Formalnie podjęliśmy kroki, które prawo od nas wymagało. Podpisaliśmy porozumienia ze związkami zawodowymi w tej sprawie, poinformowaliśmy urzędy. Formalnie jesteśmy gotowi, ale czy tę formę redukcji będziemy wykorzystywać, to mówienie o tym dziś byłoby przedwczesne. Na razie nie ma przesłanek do tego, ale wszystko jest zależne od tego, co będzie się działo na rynku. Trzeba pamiętać, że my to komunikowaliśmy wewnętrznie, a nie wiem czemu, Urząd Pracy z Lublina uznał, że trzeba to ogłosić światu. Trzeba też dodać, że występując pod koniec marca z takim wnioskiem, żyliśmy zupełnie innym stanie prawnym. Nie było wówczas tarczy antykryzysowej i finansowej.

Skorzystają Państwo z dostępnych rozwiązań?

Złożyliśmy już odpowiednie wnioski. W ramach uzgodnień ze związkami zawodowymi obniżyliśmy wymiar czasu pracy o 20 proc. To oznacza obniżenie kosztów po stronie pracodawcy i mam nadzieję dopłaty ze strony rządowej rzędu 40 proc. Nie poszliśmy w kierunku postojowego, gdzie redukcja kosztu wynagrodzenia jest o 50 proc. Przyjęliśmy mniej restrykcyjne rozwiązanie, niż daje nam prawo. Pracownicy przyjęli to ze zrozumieniem, że „cięcia” były na poziomie 20 proc, a nie 50 proc. Chcę podkreślić, że BRW SA w 2018 i 2019 przeszło głęboką restrukturyzację. Przypadkowo przygotowaliśmy się do takiego kryzysu, jaki jest dzisiaj, chociaż jego skala przez nikogo nie była przewidziana i dalej nie jest przewidywalna. Obecnie mamy gotówkę na najbliższe kilka miesięcy. Jako grupa kapitałowa BRW poradzimy sobie.

Czyli apokalipsy nie ma?

Jest bardzo trudno, ale apokalipsy nie ma. Jesteśmy dojrzałą organizacją i konsekwentnie podchodzimy do tematu redukcji kosztów i ich optymalizacji. Oczywiście ta sytuacja jest dla nas nowa i trudna, ale sobie z nią poradzimy. Liczę na to że urzędy pracy, że w trybie pilnym rozpatrzą wnioski o dofinansowanie do miejsc pracy, które daje tarcza antykryzysowa. Takiej pomocy oczekujemy. Wnioski zostały złożone, ale do dziś decyzji nie ma.. Podchodzimy do sprawy racjonalnie i rozsądnie. Jeśli sytuacja nas jednak zaskoczy, tzn że będzie głęboka recesja (vide Wielka Depresja z roku 1929) i głębokie zatrzymanie całego handlu wówczas będziemy podejmować trudne decyzje, bo wtedy cały biznes będzie stał przed tym dylematem. Na dziś nie ma powodów do siania paniki.

Czytaj też:
Znany warszawski restaurator: Nie będzie apokalipsy w gastronomii

Źródło: Wprost