Pracowniczymi Planami Kapitałowymi objęto najpierw w 2019 roku największe firmy (zatrudniające powyżej 250 pracowników). W 2020 roku ze względu na pandemię koronawirusa przesunięto trochę terminy dla firm średnich (od 50 do 249 osób), ale też mniejsze (od 20 do 49 osób) – dostali czas do 10 listopada 2020 na zawarcie umowy na prowadzenie PPK. Do PPK wraz z nadejściem stycznia 2021 roku dołączą też pracownicy sfery budżetowej.
Jak mówił w rozmowie z Interią szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys, nie ma planów, by przesuwać termin dla pracowników sfery budżetowej. Posłowie KO postulowali wcześniej, by zawiesić program PPK i przesunąć terminy.
– (...) zwłaszcza w czasie pandemii, ważne jest zabezpieczenie finansowe. Dlatego propozycje przesuwania czy zawieszania oznaczałyby kolejną destabilizację i podważanie zaufania do programów emertytalnych i jest to nieodpowiedzialne. Nie może być tak, że w każdym kryzysie czy przy spadku dynamiki PKB wyjdzie grupa posłów z projektem zawieszania programów emerytalnych – mówił Borys.
Szef PFR o PPK: Nie ma planów przesuwania tego terminu
Paweł Borys zapewniał, że są środki na dopłaty do PPK. – Nie ma planów przesuwania tego terminu, są zabezpieczone środki w budżecie na ten cel. Trzeba wdrożyć tę reformę i warto, aby w przyszłym roku przeprowadzić ostateczne uporządkowanie kwestii OFE – mówił.
Oszczędności w ramach PPK tworzone są wspólnie przez osoby zatrudnione, firmy oraz państwo. Pracownicy i pracodawcy finansują kwoty podstawowe (odpowiednio 2 proc. i 1,5 proc. wynagrodzenia). Mogą też wpłacać kwoty dodatkowe. Oprócz tego państwo dopłaci do planu 240 zł rocznie (20 zł miesięcznie). W pierwszym roku pracownicy otrzymają także tzw. wpłatę powitalną w wysokości 250 zł.
Czytaj też:
Duże firmy nie chcą pieniędzy z tarczy? Miliony czekają, a wnioskodawców niewielu