Lombardy poza kontrolą. Prawo jest dziurawe, a w pandemii skorzystało z nich 1,5 mln Polaków

Lombardy poza kontrolą. Prawo jest dziurawe, a w pandemii skorzystało z nich 1,5 mln Polaków

Lombard
Lombard Źródło:Shutterstock / New Africa
Prawo regulujące działalność lombardów jest dziurawe i nieprecyzyjne. Część z nich działa pod przykrywką innych biznesów. Problem jest duży, bo w pandemii skorzystało z nich nawet 1,5 mln Polaków.

Od początku pandemii aż 1,5 mln Polaków skorzystało z usług lombardów, wynika z badania Maison & Partners na zlecenie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Jedna trzecia badanych twierdzi, że zdecydowała się na skorzystanie z lombardu ze względu na pogarszającą się sytuację finansową. Aż 41 proc. z tych osób przyznało, że podjęli ten krok po tym, jak inne placówki odmówiły im pożyczki.

Niejasne prawo

„Dziennik Gazeta Prawna” powołuje się na ekspertów, którzy uważają, że głównym problemem lombardów w Polsce jest niejasne i nieprecyzyjne prawo. Brak regulacji może stwarzać pole do nadużyć. Jednym z problemów jest np. działalność na podstawie różnych kodów PKD. Sprawia to, że organy kontrolne mają niekiedy trudność ze zidentyfikowaniem takiej działalności, a co za tym idzie, także odpowiedniego monitorowania.

‒ W Polskiej Klasyfikacji Działalności jest PKD 64.92.Z, który jest dedykowany lombardom. Przez wiele miesięcy badaliśmy, jakie PKD mają wpisane podmioty faktycznie działające jako lombardy. Rozbieżności były potężne: od sprzedaży detalicznej przez komisy, kantory i obrót nieruchomościami, a w skrajnych przypadkach funkcjonują pod przykrywką sklepu… mięsnego – mówi dla „DGP” Piotr Palutkiewicz ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, który zamówił raport.

Lombardy przestają się opłacać?

W niedawnym wywiadzie dla „Wprost” Jacek Charkowski, właściciel trzeciej największej sieci lombardów na świecie, który nazywany jest "Królem lombardów", przedstawił ciemne strony prowadzenia tego biznesu.

– Ja nie mam już chyba serca do tego biznesu. Patrzę na marazm państwa, które nadal pozwala na chwilówki, gdzie zagraniczne firmy mają lepiej niż polskie. Zatrudniam kilka tysięcy ludzi, płacę podatki tylko w kraju, a nie mam od tego państwa żadnej pomocy. Mam za to inspekcje, naloty policji, jestem notorycznie podejrzany, bo prowadzę lombardy – powiedział Jacek Charkowski.

Przedsiębiorca wskazał także możliwy kierunek rozwoju branży. Jego zdaniem lombardy, które znamy dziś, już niedługo przestaną istnieć.

– To będzie przeszłość. Zostanie kilkaset punktów. Chciałbym, żeby rzeczywiście było jak w Stanach, gdzie tamtejszy lombard jest jak nasza Desa. Handluje się antykami, pamiątkami, czymś wyjątkowym. Nie starymi smartfonami, jak w Polsce – podsumował.

Czytaj też:
Polacy wzięli o połowę mniej pożyczek pozabankowych

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna