Fatalną passę Boeinga należy liczyć już nie w miesiącach, a w latach. Kłopoty wizerunkowe i gospodarcze, które rozpoczęły się od dwóch katastrof samolotów 737 Max, nadal trwają i wcale nie wygląda na to, aby miały zostać w najbliższym czasie opanowane. Właśnie poinformowano o kolejnym.
Kłopoty w powietrzu i w kosmosie
Teraz firma przyznała, że kłopoty z napędem kapsuły kosmicznej Starliner, o których mówiono już wcześniej, są dużo poważniejsze, niż pierwotnie sądzono. Starliner to jedna z dwóch kapsuł, które NASA wybrała do wykonywania załogowych i zaopatrzeniowych lotów na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Pierwsza z nich, czyli Dragon produkowany przez SpaceX, wykonuje swoje zadania już od dłuższego czasu. Na pokładzie kapsuły Elona Muska wykonano już także dwa loty załogowe. Pojazdowi Boeinga do tego stanu jest jeszcze bardzo daleko.
Boeing poinformował, że wykryte problemy oznaczają, że kapsuła musi wrócić do etapu produkcji, co oznacza, że opóźnienie liczone już w latach, jeszcze się przedłuży. Prawdopodobnie będzie ono bardzo duże, gdyż chodzi o kluczowy element konstrukcji.
Kolejny problem Starlinera
To nie pierwsze poważne kłopoty kapsuły Boeinga. Firma przed wykryciem kłopotów z napędem planowała, że jeszcze w tym miesiącu odbędzie się drugi próbny lot w kosmos. Pierwszy, który miał miejsce w grudniu 2019 roku, nie należał do udanych. Firma już w przestrzeni kosmicznej zorientowała się, że pojazd ma poważne wady w oprogramowaniu, które sprawiły, że próbne dokowanie do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej będzie niemożliwe. Co więcej, wyzwanie okazało się samo sprowadzenie pojazdu z powrotem na Ziemię.
Nowy problem dotyczy 13 zaworów w systemie napędowym. Firma poinformowała, że podczas serii testów naziemnych, zawory nie otwierały się w odpowiednim momencie. Pierwsze próby naprawy sprawiły, że udało się przywrócić prawidłowe funkcjonowanie dziewięciu z nich. Dalsze naprawy wymagają jednak dużo więcej pracy.
Czytaj też:
Elon Musk wbija szpilkę Jeffowi Bezosowi. „Gdyby lobbing i prawnicy potrafili zabrać na orbitę...”