Polskie firmy w kosmosie. Na nieoczywistym rynku można zarobić

Polskie firmy w kosmosie. Na nieoczywistym rynku można zarobić

Widok satelitarny na polskie wybrzeże z 29 czerwca. Widoczne zielone sinice
Widok satelitarny na polskie wybrzeże z 29 czerwca. Widoczne zielone sinice Źródło:ESA
Kosmos stał się nową branżą, w której zaistnieć stara się wiele polskich firm. Ostatnie lata pokazują, że przedsiębiorcy z dużymi sukcesami mogą sięgać po milionowe granty i współpracować z NASA i ESA.

Polska w kosmosie obecna jest od dziesięcioleci. Najpierw przy współpracy z rosyjską, a właściwie radziecką agencją Roskosmos, następnie z amerykańską NASA, europejską ESA, a już niebawem także samodzielnie, pod przewodnictwem Polskiej Agencji Kosmicznej. Jest to rynek, na którym mamy swoje nisze, a polskie firmy potrafią je zagospodarować.

Polscy naukowcy przyczynili się do powstania paliwa rakietowego, liczyli orbity pierwszych Sputników i brali udział w misjach Apollo. Już niedługo polskie firmy nie tylko pomogą w powrocie na Księżyc, ale prawdopodobnie polecą tam na także sami.

Polska w kosmosie

Polski przemysł kosmiczny rozwijał się dość mozolnie. Próg wejścia dla firm był bardzo wysoki, gdyż do misji NASA dopuszczani byli głównie zaufani partnerzy z dużymi budżetami. Bardzo dużo zmieniło utworzenie Europejskiej Agencji Kosmicznej, następnie rozpoczęcie współpracy z nią i w końcu oficjalne wstąpienie Polski w szeregi ESA. W tym roku obchodzimy dziesiątą rocznicę podpisania umowy.

To właśnie okolice lat 2008-2012 są dla polskiego sektora kosmicznego w obecnej formie, swoistym początkiem. W 2010 roku powstała firma Astri Polska, która jest firmą Joint Venture pomiędzy Airbus Defence and Space i Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk, czyli europejskiego potentata rynku lotniczego i kosmicznego z polskim instytutem badawczym. Spółka specjalizuje się w elektronice, optoelektronice, czy obserwacji satelitarnej Ziemi. Zaraz za Astri na rynku zaczęły się pojawiać kolejne podmioty. Na początku były to niewielkie, często kilkuosobowe przedsiębiorstwa, które w krótkim czasie rozwinęły się do poważnych firm, które biorą udział w misjach ESA i NASA. Większość polskich firm zrzeszonych jest w Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

Dwa lata wcześniej trzech byłych pracowników laboratorium CERN założyło Creotech Industries, która również brała już udział w szeregu misji kosmicznych. Spółka zajmuje się tworzeniem autorskich systemów elektronicznych, w tym np. systemów synchronizacji czasu. Związek zrzesza jednak także gigantów sektora, takich jak Airbus Space, czy polską spółkę potentata Thales Alenia. Wśród członków znaleźć można także instytuty badawcze należące do sieci Łukasiewicz, w tym m.in. Instytut Lotnictwa. Sektor kosmiczny stał się także nowym rynkiem dla części firm, które do tej pory obecne były wyłącznie w zbrojeniówce. Swoje produkty i usługi oferują Wojskowe Zakłady Elektroniczne, czy PCO.

Nisze, które pozwalają zarobić

Polskie firmy wiedząc, że rywalizowanie w budowie dużych rakiet nośnych, czy silników rakietowych ma małe szanse na sukces, postanowiły skupić się na kilku niszach, w których miały doświadczenie z innych sektorów, lub w których dało się wynieść know-how z polskich uczelni i instytutów badawczych.

Polskimi specjalizacjami stały się zatem projektowanie i budowa instrumentów badawczych, robotyka, czy automatyka. Mówiąc najprościej, to często elementy stworzone w Polsce odpowiedzialne są za pobieranie próbek gleby na Księżycu, czy na Marsie.

Rodzime przedsiębiorstwa czerpią również z wiedzy polskich programistów. W wielu międzynarodowych misjach Polacy tworzyli oprogramowanie sterujące misjami, czy odpowiadające za część ich zadań. Polacy zarządzają także danymi satelitarnymi, w tym także bazami danych ESA. – Europejska Agencja Kosmiczna ma cztery takie centra danych. Jedno z nich jest zarządzane przez polskie firmy. Ostatnio przedsiębiorstwo z Polski wygrało też przetarg na obsługę centrum w Niemczech. Można śmiało powiedzieć, że jesteśmy w tej dziedzinie już prawie europejskim liderem – powiedział w wywiadzie dla Wprost prof. Grzegorz Wrochna, prezes Polskiej Agencji Kosmicznej.

ESA rusza z nowym programem dla polskich firm

17 lutego Europejska Agencja Kosmiczna ogłosiła uruchomienie Industrial Policy Task Force, czyli nowego mechanizmu finansowania, który przeznaczony będzie wyłącznie dla polskich firm. Przedsiębiorstwa z branży przemysłu kosmicznego będą mogły skorzystać z 5,6 milionów euro, czyli ponad 25 milionów złotych. Środki te będą pochodziły z budżetu ESA i będą zabezpieczone wyłącznie dla firm z Polski.

„Będą to środki, które Polska wpłaca poprzez składkę obowiązkową do ESA i które zostaną przekierowane na konkretne działania wspierające rozwój polskiej branży kosmicznej. Po stronie polskiej w tworzeniu mechanizmu uczestniczyły MRiT, MEiN i POLSA” – czytamy w komunikacie Polskiej Agencji Kosmicznej.

Należy nadmienić, że nie są to jedyne środki, z których mogą korzystać polskie firmy. Dokładnie tak, jak do tej pory, przedsiębiorcy będą się mogli bowiem ubiegać także o pieniądze na podstawie konkursów organizowanych przez ESA.

– ESA to jest nasza agencja. Płacimy do niej składkę, która w dużej mierze – a docelowo chcemy by w 100 proc. – wracała do polskich firm w postaci zamówień na różne komponenty, o których już wspominałem. Do przetargów ESA zarejestrowało się ponad 400 firm, a już około 150 takie przetargi wygrało. Pracujemy nad tym, aby ten nasz wkład był jak największy, aby to nie były same komponenty, a całe systemy lub podsystemy. Z uczestnictwa w ESA mamy więc korzyści badawcze, technologiczne, ale także rynkowe – mówił nam prezes Polskiej Agencji Kosmicznej prof. Grzegorz Wrochna.


Nauka to polska specjalność
Rok Ignacego Łukasiewicza

Przeczytaj inne artykuły poświęcone polskiej nauce

Czytaj też:
Rok Łukasiewicza we „Wprost”. Zapraszamy na podróż po historii, teraźniejszości i przyszłości polskiej nauki