Tak zginął znany milioner Karol Kania. „Na zewnątrz śmigłowca zrobiło się zupełnie biało”

Tak zginął znany milioner Karol Kania. „Na zewnątrz śmigłowca zrobiło się zupełnie biało”

Miejsce katastrofy, w której zginął Karol Kania
Miejsce katastrofy, w której zginął Karol Kania Źródło:Policja
Podczas lądowania w gęstej mgle pilot śmigłowca, którym leciał Karol Kania, włączył reflektor, co spowodowało zupełną utratę widoczności. Maszyna najpierw uderzyła w drzewa, potem w ziemię i uległa całkowitemu zniszczeniu. Jednak według ekspertów Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w katastrofie można było uniknąć ofiar.

Do tragedii doszło w lutym 2021 roku w miejscowości Studzienice koło Pszczyny. Prywatnym śmigłowcem Bell 429 podróżował znany śląski przedsiębiorca Karol Kania, a oprócz pilota towarzyszyła mu dwójka znajomych. Biznesmen wracał do domu. W momencie, gdy maszyna dolatywała do celu, na miejscu panowała gęsta mgła. Ostatecznie maszyna spadła na bagnistym terenie w okolicy rzeki Dokawy, niecałe 500 metrów od lądowiska.

Ponad półtora roku później Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych opublikowała raport, w którym szczegółowo opisano przyczyny katastrofy. „W rejonie planowanego lądowania panowała mgła w płatach. W trakcie podejścia do lądowania pilot włączył reflektor, co spowodowało utratę widoczności. Około godziny 23:58, doszło do kolizji łopat wirnika głównego z wysokimi drzewami, po czym śmigłowiec zderzył się z ziemią, przewracając się na lewą burtę” – czytamy w raporcie.

„Pilot oraz pasażer siedzący z przodu, nie mieli zapiętych pasów barkowych i ponieśli śmierć na miejscu. Dwoje pasażerów zajmujących miejsca w kabinie pasażerskiej doznało poważnych obrażeń ciała. Śmigłowiec uległ zniszczeniu” – ustaliła komisja.

Dwie próby lądowania. Najpierw uderzenie w drzewa, potem w ziemię

W raporcie czytamy, że pilot podjął dwie próby lądowania. „Podczas drugiej próby podejścia do lądowania pilot włączył reflektor lądowania. Według relacji pasażerki, na zewnątrz śmigłowca zrobiło się »zupełnie biało«, a chwilę później nastąpiło zderzenie śmigłowca z drzewami, a następnie z ziemią” – ustaliła komisja. Jak czytamy dalej, pasażerowie siedzący w kabinie pasażerskiej, pomimo poważnych obrażeń ciała, opuścili wrak i oddalili się od niego na kilka metrów. Następnie bezskutecznie próbowali nawiązać kontakt z pilotem i pasażerem, którzy znajdowali się w kabinie załogi.

Zgon pilota oraz siedzącego z przodu pasażera stwierdzono na miejscu. „Śmigłowiec Bell 429 uległ całkowitemu zniszczeniu” – dodano w raporcie.

Pasażerowie mogli przeżyć? Komisja o "dużym prawdopodobieństwie"

Komisja podała również przyczyny zdarzenia oraz „czynniki sprzyjające” katastrofie. Przyczynami były według PKBW „błąd pilota polegający na próbie lądowania bez widoczności ziemi” oraz „utrata przez pilota orientacji przestrzennej podczas podejścia do lądowania, po włączeniu reflektora lądowania przy panującej mgle”. Wśród czynników sprzyjających wymieniono „kontynuowanie lotu pomimo pogorszenia warunków atmosferycznych”, gęstą mgłę, a także „małe doświadczenie pilota w pilotowaniu śmigłowca Bell 429”.

„Pilot dobrze znał położenie lądowiska i otaczające je warunki terenowe. Wiedział, że na końcu ściany lasu biegnącej ze wschodu na zachód znajduje się lądowisko. Nie widział ziemi z powodu mgły, ale mógł widzieć wierzchołki drzew i prawdopodobnie po nich próbował znaleźć miejsce lądowania” – czytamy w raporcie. „Przy drugim podejściu do lądowania, pilot nadal nie widział powierzchni ziemi, lecąc z kursem zachodnim doleciał do niewielkiej przecinki w lesie, którą mógł wziąć za koniec ściany lasu i w tym miejscu szukał lądowiska” – dodano.

W raporcie opisano także przebieg akcji ratunkowej. Podkreślono, że służby miały problem ze zlokalizowaniem miejsca wypadku, do którego dotarły po około 30 minutach. „Pilot i pasażer siedzący obok, w chwili zdarzenia mieli zapięte jedynie pasy biodrowe. Pasażerka i pasażer siedzący z tyłu zapięci byli w pasy biodrowe i barkowe” – zaznaczono. „Pilot i pasażer siedzący z przodu ponieśli śmierć na miejscu w wyniku wewnętrznych obrażeń wielonarządowych będących konsekwencją zderzenia ich tułowi z drążkami sterowymi śmigłowca (...). Gdyby pilot i pasażer mieli zapięte barkowe pasy bezpieczeństwa, istniało duże prawdopodobieństwo, że mogli przeżyć wpadek” – podsumowano.

Kim był Karol Kania?

Karol Kania rozpoczął swoją działalność w 1967 roku. To wtedy otworzył pierwszą pieczarkarnię i zaczął produkować własne podłoże do uprawy grzybów. Od tego czasu przedsiębiorstwo przeszło ogromną metamorfozę i przekształciło w milionowy biznes. Obecnie firma założona przez Karola Kanię zatrudnia 500 osób w trzech zakładach produkcyjnych.

W rankingu najbogatszych Polaków według Forbesa zajął w 2016 roku 63. miejsce. Jego majątek szacowano wówczas na 490 mln złotych. Od 2018 roku, gdy powołano zarząd i radę nadzorczą, prezesem przedsiębiorstwa jest Maciej Kania, syn założyciela. Firma posiada własne laboratoria, a także zakłady produkujące składniki do podłoża.

Czytaj też:
Katastrofa awionetki na wschodzie Pensylwanii. „Usłyszeliśmy, jak ktoś woła o pomoc”
Czytaj też:
Niebezpieczny incydent na lotnisku Heathrow. Zderzyły się dwa samoloty