Gdy wiosną 2020 roku pandemia spowodowała przerwanie łańcuchów dostaw, bardzo wiele zaczęto w Europie mówić o konieczności przenoszenia produkcji z Azji. Z dnia na dzień okazało się, że zamówione i opłacone dostawy nie dotrą na czas lub w ogóle zostały anulowane – albo wprawdzie dotrą do europejskich portów, ale nie będą zgodne ze specyfikacją. Z powodu przerw w dostawach klienci bardzo długo czekali na elektronikę, samochody, ale ograniczenia dotknęły też zakłady produkcyjne. Całe fabryki w Europie stawały lub spowalniały produkcję, gdyż brakowało komponentów z Chin.
Szczególnie niebezpieczny scenariusz dotyczył produkcji leków: z Dalekiego Wschodu pochodzi wiele substancji czynnych, które decydują o skuteczności leków. Załamanie dostaw mogłoby skutkować zagrożeniem zdrowia i życia milionów pacjentów.
Za co zagraniczni inwestorzy doceniają Polskę?
Gdy pierwsze niebezpieczeństwo minęło, a rządy, przedsiębiorcy i sami klienci nauczyli się żyć w warunkach pandemicznych, wezwanie do przenoszenia produkcji do Europy zmalało. Zadecydowały o tym koszty – zamawianie z fabryk w Chinach czy Bangladeszu jest tańsze niż prowadzenie produkcji na miejscu. Masowego otwierania wielkich zakładów więc nie ma, lecz mimo to jakieś zwiększone zainteresowanie inwestowaniem w Europie jest obserwowane.
Polska jest wysoko oceniana jako miejsce, w którym można prowadzić działalność. Nasz kraj znalazł się w pierwszej trójce najbardziej dogodnych lokalizacji do relokacji produkcji, a w niektórych rankingach jest liderem – wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który opisuje „Rzeczpospolita”.
W 2021 r. przyciągnęliśmy 3,4 proc. bezpośrednich inwestycji zagraniczne tworzonych od podstaw (projekty greenfield) w gospodarce światowej. To więcej niż Chiny – zaznaczył Dominik Kopiński, starszy doradca z zespołu gospodarki światowej Instytutu.
Co zadecydowało o popularności Polski? Na pewno dostępność wykwalifikowanej kadry, ale z drugiej strony jest coś, co stanowi wadę z punktu widzenia pracowników, czyli niższe wynagrodzenia niż na Zachodzie oraz stosunkowo niskie koszty pracy.
Robotyzacja w polu
Słabo natomiast wypadamy, jeśli chodzi o robotyzację.
„Na tle sąsiadów wypadamy pod tym względem słabo. Jeśli w Czechach na 10 tys. zatrudnionych przypada 168 robotów, w Polsce – zaledwie 63. Tymczasem relokacji produkcji nie należy utożsamiać z przenoszeniem miejsc pracy” – podsumowuje „Rzeczpospolita”.
Czytaj też:
Rekordowe zwroty podatku zjada inflacja. Kupimy za nie mniej niż rok temuCzytaj też:
Rząd wypłaci 15. emeryturę? Zaskakujące słowa wiceministra