Biała Wyspa leżąca w Zatoce Obfitości na północ od Nowej Zelandii jest od lat jedną z największych atrakcji turystycznych kraju. Aktywny wulkan niemal nieustannie od 2011 roku znajduje się w stanie mniejszej lub większej erupcji, co przyciąga kolejne rzesze turystów, a także pozwala bardzo dobrze zarobić firmom, które organizują tam wycieczki. Ryzyko jest jednak większe, niż mogło się niektórym wydawać.
Tragiczny wypadek na Wyspie Białej
Jako że Wyspa Biała zwana w języku Maorysów Whakaari, jest czynnym wulkanem, wycieczki na nią mogą się wydawać niezbyt rozsądnym pomysłem. Przez ostatnie lata, nie tylko w Nowej Zelandii, ale także na Islandii widać jednak, że właśnie tego typu atrakcji szuka wielu turystów z całego świata. Zjawisko jest tak popularne, że zostało już nazwane “turystyką wulkaniczną”. Bardzo dobrze zarabiają na tym firmy, które potrafią takich wrażeń dostarczyć.
Jednak wycieczki w tak ryzykowne miejsca mogą mieć swoje konsekwencje. Opinia publiczna przekonała się o tym 9 grudnia 2019 roku, gdy w kraterze wulkanu Whakaari, mimo podniesienia stanu zagrożenia z 1 na 2 w pięciostopniowej skali, znajdowało się 47 turystów. Nagła erupcja wulkanu spowodowała tego dnia śmierć 22 osób. Dwóch ciał do dziś nie odnaleziono, a śmierć na miejscu poniosło 17 osób. Trzy osoby przez tygodnie walczyły o życie w szpitalu, ale ze względu na rozległe poparzenia nie udało się ich uratować.
Organizator wycieczki skazany
Służby w Nowej Zelandii oskarżyły firmę, która zorganizowała wycieczkę feralnego dnia o „niezminimalizowanie ryzyka” związanego z wycieczką. W sprawie ruszył proces, który właśnie dobiegł końca. Firma Whakaari Management licencjonująca wycieczki na Białą Wyspę została ukarana grzywną w wysokości 928 tys. dolarów za – jak to powiedział sędzia orzekający w sprawie – „przytłaczające błędy”.
W procesie oskarżonych było dodatkowo 12 osób. Sześć uznano za winne, a sześć pozostałych uniewinniono.
Czytaj też:
To jezioro uchodzi za najczystsze na świecie. Trudno uwierzyć w ten kolor wodyCzytaj też:
Polak zaginął u podnóża Himalajów. Ma minimalne szanse na przeżycie