Wielu ludzi biznesu lubi pokazywać się w mediach. Chętnie pojawiają się w programach telewizyjnych, podcastach, chodzą na branżowe spotkania i odbierają nagrody. Są jednak w polskim biznesie przedsiębiorcy, którzy choć odnieśli ogromny sukces, to chcą pozostać w cieniu i to do tego stopnia, że nie pozwalają się nawet fotografować.
Piechocki i Biernacki – nikt nie wie, jak wyglądają
Takim tajemniczym przedsiębiorcą jest właściciel sieci handlowej Dino. Nikt nie wie, jak wygląda Tomasz Biernacki: jego zdjęć nie ma w żadnej bazie, on sam nie pojawia się na konferencjach. Pochodzący z Krotoszyna biznesmen ciszy się tak dużą sympatią w swojej okolicy, że nie musi się obawiać, że ktoś zrobi mu zdjęcie i sprzeda mediom – i to niezależnie od tego, że taka fotografia byłaby naprawdę wiele warta. Jako że takich zdjęć nie ma, to w corocznym zestawieniu najbogatszych Polaków przy nazwisku Tomasza Biernackiego jest puste okienko – i prawdopodobnie tak już zostanie.
Równie tajemniczą osobą jest Marek Piechocki, współzałożyciel i prezes Grupy LPP. Jego zdjęć również nie ma w bazach, a wszystkie, które zostały zrobione w przeszłości, zostały z nich usunięte. Serwis wirtualnemedia.pl informował, że firma je po prostu wykupiła.
To nie znaczy, że w ogóle ukrywa się przed mediami. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Piechocki powiedział, że ochrona wizerunku jest jego prywatną decyzją, dzięki której niezależnie od osiągnięć zawodowych może czuć się swobodnie, np. załatwiając codzienne sprawy. Tomasz Bernacki, prezes Dino, w ogóle nie udziela wywiadów.
Konferencja prezesa LPP. Piechocki wyłączył kamerę
Piechocki nie bierze udziału w galach biznesowych, pokazach mody, nie prowadzi prelekcji. Nie uczestniczy też w konferencjach zapowiadających działania biznesowe LPP. Wyjątek uczynił w poniedziałek.
W konsekwencji zarzutów amerykańskiej firmy Hinderburg Research o to, że LPP nadal działa w Rosji, w piątek akcje właściciela takich marek jak Reserved, Sinsay i Cropp spadły o prawie 30 proc. Firma od początku konsekwentnie zapewnia, że w 2022 roku wyszła z rynku rosyjskiego po uprzednim sprzedaniu wszystkich swoich aktywów chińskiemu nabywcy. Seria oświadczeń i powiadomienie prokuratury, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Krajową Administrację Skarbową o możliwości popełnienia przestępstwa przez amerykańską wywiadownię nie uspokoiły jednak akcjonariuszy.
W tej sytuacji firma zwołała konferencję prasową. W zaproszeniu wskazano, że wystąpią na niej Marek Piechocki, współzałożyciel i prezes Grupy LPP oraz Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes ds. finansowych Grupy LPP. Dziennikarze bardzo się ucieszyli, bo uwierzyli, że będzie to okazja, by wreszcie zrobić mu zdjęcie. Nic z tego.
Konferencja odbyła się online. Obaj panowie zabierali głos, ale Piechocki miał wyłączoną kamerę.
Zarzuty wobec LPP. Prezes odpowiada na pytania
Od piątku przedstawiciele LPP zapewniają, że po wybuchu wojny w Ukrainie spółka natychmiast podjęła decyzję o możliwie najszybszym opuszczeniu Rosji. „Proces poszukiwania inwestora prowadzony był pod presją czasu i przy bardzo ograniczonym gronie potencjalnych nabywców. Część z nich była zainteresowana wyłącznie odkupieniem od LPP towaru, inni oferowali przejęcie najatrakcyjniejszych lokalizacji w centrach handlowych, jeszcze inni proponowali zamianę sklepów na lokalizacje europejskie. W momencie wybuchu wojny spółka posiadała w swoim portfolio 557 sklepów zlokalizowanych na rynku rosyjskim. Po rozważeniu wszystkich możliwych opcji, mając na uwadze przede wszystkim utrzymanie stabilnej sytuacji spółki oraz bezpieczeństwa pracowników, biznes rosyjski został w 2022 roku sprzedany nabywcy niepowiązanemu w żaden sposób z Grupą LPP” – czytamy w jednym z kilku wydanych w piątek oświadczeń.
Od czasu decyzji o zbyciu aktywów spółki rosyjskiej, ani LPP, ani osoby z Zarządu Spółki, nie planowały i nie planują powrotu do działalności na tym rynku – zapewnia prezes LPP.
– Decyzja o sprzedaży budowanego przez 20 lat biznesu była jedną z najtrudniejszych, z jaką przyszło nam się mierzyć, a jednocześnie jedyną słuszną, jaką wówczas mogliśmy podjąć. Działaliśmy w bezprecedensowych warunkach, pod olbrzymią presją czasu. W tej ekstremalnie trudnej sytuacji musieliśmy pogodzić potrzeby inwestorów i odzyskać przynajmniej część środków zainwestowanych na tamtym rynku z potrzebami naszych pracowników, którzy od wielu lat wspólnie z LPP budowali tam biznes – powiedział na konferencji Marek Piechocki.
Piątkowy raport amerykańskiej firmy odebrał jako „próbę manipulacji i działania na szkodę nie tylko spółki i naszych pracowników, ale również inwestorów i partnerów biznesowych, podyktowaną jedynie chęcią osiągniecia tym kosztem zysków”.
Czytaj też:
Nie tylko Tomasz Biernacki z Dino. Oto najbardziej tajemniczy miliarderzy w PolsceCzytaj też:
Hindenburg Research. Co wiemy o firmie, która uderzyła w LPP?