Papierowe książki telefoniczne odchodzą do lamusa. Czołowe firmy branży yellow pages stawiają na media elektroniczne, i to nie tylko w Polsce. Część z nich podbija już zagranicę.
Rynek yellow pages (yp) nie jest wbrew pozorom skazany na zniknięcie. Po trudnej minionej dekadzie ? wiele podmiotów wtedy zbankrutowało ? firmy, którym udało się dokonać restrukturyzacji, przeniosły się niemal całkowicie do internetu. Rynek yp, dotychczas utożsamiany z reklamami w książkach telefonicznych, znacznie rozszerzył formułę. Obecnie jest to już rynek usług marketingowych polegających na dotarciu z reklamą do dokładnie określonej grupy odbiorców (definiowanej na podstawie śladów, jakie jej przedstawiciele pozostawiają w sieci).
Jeśli np. dużo czytasz w sieci o Bliskim Wschodzie, wyszukiwarki dotrą do ciebie z reklamami biur podróży i importerów produktów orientalnych. A to dopiero początek. Informacje na swój temat zostawiamy, korzystając z portali społecznościowych, poczty e-mail, YouTube czy biorąc udział w dyskusjach na forach. Wszystkie te dane stanowią cenny materiał dla marketingowców.
Za znajdowanie potencjalnych konsumentów dla danego produktu trzeba jednak zapłacić. Na tym właśnie polega dziś rynek yp. W tej postaci wart jest obecnie prawie 24 mld dol. na całym świecie, a w Polsce ok. 280 mln zł. I szybko rośnie.
Najciekawszy dla firm yp jest sektor małych i średnich przedsiębiorstw. W internecie bezpośrednio lub pośrednio obecnych jest już ok. 92 proc. polskich firm. W gąszczu podmiotów o podobnych profilach i zbliżonych cenach bardzo trudno się wyróżnić. Większość firm jest świadoma tych ograniczeń, jednak samodzielnie nie jest w stanie przełamać bariery informacyjnej oddzielającej je od konsumentów. Tym bardziej że jak mówią badania, większość polskich małych i średnich firm skłonna jest wydać rocznie na reklamę nie więcej niż... 500 zł.
Do zmiany tego podejścia polskie przedsiębiorstwa nakłania m.in. PKT. Firma znana kiedyś z produkcji książek telefonicznych obecnie wyspecjalizowała się w docieraniu do klientów online. Jej prezes Piotr Strzałkowski definiuje cztery główne obszary promocji firm w internecie jako: ogłoszenia wyświetlane konkretnej grupie potencjalnych klientów, wyświetlanie adresu strony firmy na pierwszych miejscach w wyszukiwarkach internetowych (SEM), reklama w postaci e-maila wysyłana do określonej grupy potencjalnych klientów oraz
reklama typu display.
Obecnie ok. 20 proc. tortu reklam firm to promocja w sieci. Wskaźnik ten rośnie jednak na tyle szybko, że za parę lat osiągnąć może nawet 50 proc. całego rynku. Tymczasem PKT już w tym momencie czerpie 75 proc. przychodów z działalności w sieci.
Reklama profilowana czyha na nas na każdym kroku, przede wszystkim w mediach społecznościowych, w portalach lokalnych oraz w aplikacjach na smartfony. Ten ostatni segment to czarny koń rynku. Kryzys gospodarczy go nie dotyczy. Rośnie nawet o 100 proc. rocznie.
Jeśli np. dużo czytasz w sieci o Bliskim Wschodzie, wyszukiwarki dotrą do ciebie z reklamami biur podróży i importerów produktów orientalnych. A to dopiero początek. Informacje na swój temat zostawiamy, korzystając z portali społecznościowych, poczty e-mail, YouTube czy biorąc udział w dyskusjach na forach. Wszystkie te dane stanowią cenny materiał dla marketingowców.
Za znajdowanie potencjalnych konsumentów dla danego produktu trzeba jednak zapłacić. Na tym właśnie polega dziś rynek yp. W tej postaci wart jest obecnie prawie 24 mld dol. na całym świecie, a w Polsce ok. 280 mln zł. I szybko rośnie.
Najciekawszy dla firm yp jest sektor małych i średnich przedsiębiorstw. W internecie bezpośrednio lub pośrednio obecnych jest już ok. 92 proc. polskich firm. W gąszczu podmiotów o podobnych profilach i zbliżonych cenach bardzo trudno się wyróżnić. Większość firm jest świadoma tych ograniczeń, jednak samodzielnie nie jest w stanie przełamać bariery informacyjnej oddzielającej je od konsumentów. Tym bardziej że jak mówią badania, większość polskich małych i średnich firm skłonna jest wydać rocznie na reklamę nie więcej niż... 500 zł.
Do zmiany tego podejścia polskie przedsiębiorstwa nakłania m.in. PKT. Firma znana kiedyś z produkcji książek telefonicznych obecnie wyspecjalizowała się w docieraniu do klientów online. Jej prezes Piotr Strzałkowski definiuje cztery główne obszary promocji firm w internecie jako: ogłoszenia wyświetlane konkretnej grupie potencjalnych klientów, wyświetlanie adresu strony firmy na pierwszych miejscach w wyszukiwarkach internetowych (SEM), reklama w postaci e-maila wysyłana do określonej grupy potencjalnych klientów oraz
reklama typu display.
Obecnie ok. 20 proc. tortu reklam firm to promocja w sieci. Wskaźnik ten rośnie jednak na tyle szybko, że za parę lat osiągnąć może nawet 50 proc. całego rynku. Tymczasem PKT już w tym momencie czerpie 75 proc. przychodów z działalności w sieci.
Reklama profilowana czyha na nas na każdym kroku, przede wszystkim w mediach społecznościowych, w portalach lokalnych oraz w aplikacjach na smartfony. Ten ostatni segment to czarny koń rynku. Kryzys gospodarczy go nie dotyczy. Rośnie nawet o 100 proc. rocznie.