„Remontowej” sposób na pandemię
Artykuł sponsorowany

„Remontowej” sposób na pandemię

Remontowa buduje promy na baterie i LNG. Adaptuje również promy do zasilania ciekłym gazem ziemnym
Remontowa buduje promy na baterie i LNG. Adaptuje również promy do zasilania ciekłym gazem ziemnym Źródło: Remontowa Holding
Czy zróżnicowanie portfela zamówień i budowa statków niskoemisyjnych może być receptą na kryzys w przemyśle stoczniowym? Przykład polskiej grupy Remontowa Holding pokazuje, że tak.

Na zdjęciach z Miami widać zacumowane jeden za drugim kilkusetmetrowe, wysokie na kilkanaście pięter wycieczkowce. Te kolosy nie wypłyną z portów co najmniej do 23 lipca, bo amerykańskie Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (Centers for Disease Control and Prevention, CDC) do tego dnia rekomenduje zamknięcie dla nich wód terytorialnych USA.

Zamrożenie rejsów wycieczkowych spowodowało brak zleceń na budowę takich jednostek. Jak przewiduje dyrektor niemieckiej stoczni Meyer Werft, czołowego producenta wycieczkowców, nie będzie na nie nowych zamówień do 2023-2024 r. Oznacza to, że europejski przemysł stoczniowy znalazł się w tarapatach. Budowa wycieczkowców przynosiła mu dotychczas 80 proc. przychodów. Kilka stoczni na zachodzie Europy już teraz odnotowało straty sięgające setek milionów euro. Ich kłopoty odbiją się rykoszetem również na polskim przemyśle stoczniowym, który był podwykonawcą przy budowie wielu jednostek, produkując części kadłubów – bloki i sekcje.

Pandemia, która zahamowała transport morski, uderzyła w działalność wszystkich stoczni, nie tylko budujących wycieczkowce. Tyle że z koronawirusem jedni radzą sobie lepiej, inni gorzej. Wśród pierwszych znalazła się Remontowa Holding, do której należą dwie największe stocznie w Polsce, duże biuro projektowe i kilkunastu producentów wyposażenia morskiego oraz lądowego.

Na pełnych obrotach

Piotr Soyka, prezes Grupy Kapitałowej Remontowa Holding

‒ Nasze stocznie wciąż pracują, mając zamówienia od rzetelnych i wypłacalnych klientów, nie grozi nam też zerwanie żadnych kontraktów. Sytuacja jest trudna, ale radzimy sobie i walczymy o nowe zlecenia – mówi Piotr Soyka, prezes Grupy Kapitałowej Remontowa Holding. ‒ Często w przeszłości byłem pytany, dlaczego idziecie tak szeroko? Remonty, przebudowy, wielkie projekty modernizacyjne statków i platform, budowa okrętów i statków różnych typów, w tym wyposażanych w niskoemisyjne napędy… Dziś okazało się, że właśnie ta różnorodność, rozmach kontaktów handlowych i współpraca z setkami armatorów na całym świecie, sprawdziła się jako strategia. Dzięki niej jesteśmy bardziej odporni na wahania koniunktury i kryzysy, nawet takie jak obecny – dodaje.

Dywersyfikacja i duża skala działalności w wielu niszach rynkowych okazała się dla grupy swoistą szczepionką na wirusa. Remontowa, która zatrudnia prawie 8 tys. osób i jest największym prywatnym pracodawcą na Pomorzu, nie przerwała działalności, mimo że pandemia utrudnia pracę. Na przykład z powodu zamknięcia granic do stoczni nie mogli przyjeżdżać serwisanci urządzeń instalowanych na statkach, a skutkiem obostrzeń epidemiologicznych było zaprzestanie prób morskich na budowanych jednostkach. Stocznie pracują na pełnych obrotach i z nowymi procedurami bezpieczeństwa w celu zminimalizowania ryzyka zakażenia Covid-19.

Remontowa Holding dla Marynarki Wojennej RP buduje dwie serie okrętów – trzy najnowocześniejsze w swojej klasie niszczyciele min i sześć holowników

Z powodu pandemii liczba zleceń na remonty statków (w 2019 r. było ich prawie 200) się zmniejszyła, niektórzy armatorzy ograniczają zakres prac. Mimo to statki na remonty cały czas wpływają. Co więcej, stocznia pozyskała kilka ciekawych projektów. To m.in. dokończenie budowy dużej pogłębiarki, nieukończonej w stoczni chorwackiej czy przebudowa półzanurzalnej jednostki pływającej, która ma transportować na swoim pokładzie wielką platformę wiertniczą. Liczba kontraktów na nowe statki się nie zmieniła ‒ druga stocznia Holdingu buduje dziś 17 jednostek.

Statki na gaz i na baterie

Eksperci z Clarkson Research Services, firmy analitycznej rynku morskiego, szacują, że w wyniku pandemii liczba zamówień na nowe statki spadła na świecie o 75 proc. Ci sami eksperci prognozują jednak, że pandemia może mieć też pozytywne skutki, przyspieszając nieuniknione zmiany w transporcie morskim, a co za tym idzie w przemyśle stoczniowym. Bo o tym, że musi w nim nastąpić rewolucja technologiczna, wiadomo od dawna. Obecnie transport morski odpowiada za 2,3 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych. Jeden tylko wielki kontenerowiec płynący przez Atlantyk produkuje tyle tlenków siarki, ile wszystkie samochody razem wzięte.

Dekarbonizacja, czyli redukcja emisji dwutlenku węgla przez statki, będzie się odbywać etapami. Do 2050 r. emisja CO2 ma się zmniejszyć o 50 proc. w stosunku do roku 2008. Taki cel, wyznaczony przez Światową Organizację Morską (IMO), jest wspierany przez UE w Europejskim Zielonym Ładzie, czyli strategii Komisji Europejskiej, służącej przyspieszeniu walki z globalnym ociepleniem.

Co to oznacza dla przemysłu okrętowego? Przede wszystkim konieczność opracowania i wprowadzenia nowych, bezemisyjnych technologii napędowych, czyli przejście z paliw kopalnych (olejów na bazie ropy naftowej) na nowe nośniki energii, w tym wodór (ogniwa paliwowe). W najbliższej dekadzie coraz więcej statków będzie wyposażanych w napędy niskoemisyjne: LNG (skroplony gaz ziemny) i elektryczne systemy hybrydowe. Od 2030 r. wszystkie nowo budowane statki mają być zeroemisyjne. Po 2050 r. taki wymóg będzie musiała spełniać każda jednostka.

Jeszcze przed pandemią wielu armatorów wstrzymywało inwestycje w nowe statki, poszukując rozwiązań zapewniających ich zgodność z wymogami IMO. Skoro statek jest eksploatowany przeciętnie przez 25-30 lat, nie opłaca się wydawać pieniędzy na jednostkę wyposażoną w technologię, która szybko stanie się przestarzała, bo taki statek będzie musiał być zezłomowany przed zakończeniem cyklu życia. Według prognoz skutkiem pandemii będzie duży spadek liczby zamówień na nowe statki w ciągu dwóch-trzech lat. Ta luka może jednak przyspieszyć prace nad nowymi rozwiązaniami, aby więcej statków, których budowa rozpocznie się po tym okresie, spełniało nowe wymogi.

„Remontowa” dawno dostrzegła w tej ekologicznej rewolucji swoją szansę. Jest europejskim liderem w projektowaniu i budowie statków na gaz. W ostatnich dziesięciu latach przekazała 18 statków niskoemisyjnych, 16 zasilanych LNG i dwa elektrycznością. I na tym nie poprzestaje ‒ obecnie buduje cztery promy na baterie i jeden na LNG. Przerabia również statki, przystosowując je do korzystania z ekologicznych paliw. Niedawno stocznia przebudowała dwa wielkie promy kanadyjskie, adaptując je do zasilania LNG. Dzięki temu emisja CO2 spadła o 25 tys. ton rocznie, czyli tyle, ile dostałoby się do atmosfery z rur wydechowych 5 tys. aut. Kilka lat temu „Remontowa” wyposażyła szwedzki prom w napęd na metanol. Seryjnie montuje również na statkach systemy obniżające emisje tlenków siarki.

‒ W najbliższych latach pracy nam nie zabraknie – deklarował na początku roku prezes Remontowa Holding.

Morskiej zielonej rewolucji po prostu nie da się zatrzymać.

Materiał powstał we współpracy z Remontowa Holding